We wtorek szef katalońskiego parlamentu Roger Torrent odroczył na czas nieokreślony posiedzenie, na którym przebywający w Belgii Puigdemont miał zostać zaprzysiężony na nową kadencję. Torrent wyjaśnił, że celem odroczenia sesji jest przeprowadzenie debaty dotyczącej inwestytury "z wszelkimi gwarancjami" dla Puigdemonta, czyli tak, aby nie groziło mu aresztowanie. Decyzja ta zaskoczyła zwolenników oderwania się Katalonii od reszty Hiszpanii. Grupa parlamentarna Puigdemonta twierdzi, że nie konsultowano się z nią w tej sprawie. Prywatne wiadomości skompromitują Puigdemonta? Prywatna telewizja Telecinco pokazała w środę zdjęcia prywatnych wiadomości, które Puigdemont wysłał we wtorek wieczorem swemu byłemu współpracownikowi Toniemu Cominowi. Comin to jeden z czterech byłych katalońskich ministrów, którzy wraz z Puigdemontem schronili się w Belgii, by uniknąć aresztowania w Hiszpanii. Telecinco twierdzi, że sfilmowała ekran telefonu Comina, gdy polityk brał udział w konferencji w Leuven w środkowej Belgii. W jednej z wiadomości, wysłanych za pośrednictwem aplikacji Signal, były premier Katalonii napisał: "Plan Moncloa wygrywa. To się skończyło". Pałac Moncloa jest siedzibą rządu Hiszpanii. Wiadomości zostały wysłane mniej więcej wtedy, gdy zwolennicy Puigdemonta rozpowszechnili w mediach społecznościowych nagranie wideo, na którym były premier zapewniał, że się nie poddaje. Wezwał proniepodległościowych deputowanych do jedności i poparcia jego kandydatury. "Też mam momenty zwątpienia" Puigdemont zareagował na doniesienia Telecinco, pisząc na Twitterze, że "jest człowiekiem" i też ma "momenty zwątpienia". Nazwał się szefem katalońskich władz i zapewnił, że nie zrezygnuje z walki. "Z szacunku, poczucia wdzięczności i zaangażowania wobec obywateli kraju nie cofnę się. Kontynuujemy!" - dodał. Napisał również, że jest dziennikarzem i zawsze rozumiał, iż "istnieją ograniczenia, takie jak prywatność, których nigdy nie należy łamać". Z kolei Comin ostrzegł, że może podjąć kroki prawne w związku z opublikowaniem wiadomości. Na Twitterze dodał, że każda wiadomość pozbawiona kontekstu nabiera innego znaczenia. Hiszpańska wicepremier Soraya Saenz de Santamaria oznajmiła, że "nadszedł czas, by publicznie zaakceptować to, co mówi się prywatnie". Zaapelowała do przewodniczącego katalońskiego parlamentu, by rozpoczął rozmowy z partiami w regionie w celu wyłonienia nowego kandydata na premiera. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego Wtorkowa decyzja Torrenta o odroczeniu posiedzenia parlamentu Katalonii była związana z weekendowym orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego w Madrycie. Ostrzegł on, że inauguracyjna sesja zostanie zawieszona, jeśli parlament podejmie próbę ponownego "zaocznego" wyboru Puigdemonta na szefa regionalnego rządu. Trybunał oświadczył też, że Puigdemont musiałby osobiście zwrócić się do sędziego prowadzącego śledztwo w jego sprawie z prośbą o zgodę na udział w posiedzeniu. Tymczasem jeśli Puigdemont wróci do Hiszpanii, to zostanie aresztowany. Hiszpański wymiar sprawiedliwości zarzuca mu m.in. bunt i nieposłuszeństwo wobec władz centralnych w Madrycie w związku z działaniami na rzecz secesji Katalonii. Kandydatura 55-letniego Puigdemonta na szefa rządu została wyłoniona po grudniowych, przedterminowych wyborach do regionalnego parlamentu Katalonii. Puigdemont informował, że chce, aby zaprzysiężono go na premiera zaocznie, i zapowiadał, że mógłby rządzić Katalonią z Belgii. Jednak sprzeciwia się temu zarówno opozycja w regionie, jak i rząd centralny Mariano Rajoya. Także prawnicy katalońskiego parlamentu ocenili, że jest to niezgodne z jego regulaminem.