Przestępca ma na swoim koncie między innymi kradzieże w czterech salonach jubilerskich oraz w bankach. Jego łup jest wyceniany na 700 tysięcy euro. Złodziej trafił do więzienia, jednak nigdy mu nie udowodniono, że to on był nadawcą przesyłek podpisanych "Robin Hood". W nagrodę za dobre zachowanie w styczniu dostał 6-dniowy urlop. Pierwszego dnia stawił się nienagannie ubrany w jednym z madryckich banków i... ukradł ponad 200 tysięcy euro. Kila dni później na konta jego kolegów wpłynęły pokaźne sumy. W zeszłym tygodniu wyszedł ponownie, tym razem pod dyskretnym nadzorem policji. Tym razem został aresztowany, kiedy rozsyłał pieniądze. Jednak hiszpański Robin Hood wcale nie był taki hojny, jak jego powieściowy pierwowzór. Policja przypuszcza, że oddawał potrzebującym mniej niż 5 procent zrabowanych kwot.