Minister Dastis w wywiadzie dla hiszpańskiej agencji prasowej EFE oświadczył w sobotę: "wydaje się, że uznanie Jerozolimy jako stolicy Państwa Izrael będzie miało skutek przeciwny do zamierzonego" i "nie pomoże w utrzymaniu spokoju, który pozwalałby na podjęcie negocjacji".Szef hiszpańskiej dyplomacji obawia się również "naruszenia równowagi politycznej w regionie". Zwycięstwo nad Państwem Islamskim - mówi minister Dastis - pozbawiło je "fizycznej bazy", ale "może ono zacząć skuteczniej prowadzić infiltrację poza strefą geograficzną Bliskiego Wschodu". "Mogą powstawać i powstają sytuacje, jakie miały już miejsce w różnych miastach krajów Unii Europejskiej, jak na przykład w Barcelonie i w Paryżu" - dodaje Dastis, nawiązując do zamachów terrorystycznych. "Musimy być bardzo czujni wobec terroryzmu" - ostrzega polityk, który obawia się, by "nie przyczynił się on do radykalizacji obywateli krajów UE, zaraźliwego wpływu ekstremistycznej mentalności radykalnego islamizmu, któremu zmuszeni jesteśmy stawić czoło". Liczbę hiszpańskich lub zamieszkałych w Hiszpanii członków IS minister ocenił na 200 osób. Zapewnił, że Hiszpania pozostanie w Iraku, podobnie jak "będzie uczestniczyła w odbudowie Syrii i wszędzie, gdzie to potrzebne". Powracając w wywiadzie do roli, jaką powinny odgrywać Stany Zjednoczone, minister powiedział, iż decyzja prezydenta Donalda Trumpa w sprawie Jerozolimy nie powinna oznaczać, że Stany Zjednoczone nie będą już ewentualnym mediatorem w konflikcie między Izraelem i Palestyńczykami. Przeciwnie - podkreślił - "powinny uczestniczyć we wspólnym wysiłku dla ustanowienia pokoju w regionie".