Wydawana w Madrycie gazeta przypomina, że artykuł 7 to jedyna broń Brukseli wobec państw członkowskich łamiących europejskie wartości. Wskazuje, że dotychczas procedura ta została uruchomiona tylko wobec Polski. "W grudniu uruchomiono wobec Warszawy art. 7, umożliwiający pozbawienie członka głosu, ale w UE wciąż brakuje woli, by zastosować go wobec Budapesztu (...). UE jest wobec (węgierskiego premiera) Viktora Orbana, który jest niczym koń trojański, ospała i bezsilna" - odnotowuje "El Confidencial". Wskazuje, że Orban, tworząc na bazie haseł wolnościowych partię liberalną po upadku komunizmu na Węgrzech, sam kilka dekad później stał się politykiem symbolizującym "apogeum autorytaryzmu w Europie". Nawiązując do użytego wobec Polski artykułu 7, zwanego opcją atomową, "El Confidencial" pyta, dlaczego nie zastosowano go jeszcze wobec Budapesztu. Ocenia, że w obecnej sytuacji "ani Brukseli, ani Paryżowi, Berlinowi i Madrytowi, a nawet samemu Budapesztowi" nie opłaca się wchodzenie w konflikt na tym tle. "Aby pozbawić członka UE prawa głosu, konieczna jest jednomyślność pozostałych. Tymczasem podobnie jak Orban obiecał pomoc Warszawie, tak i Polska zawetuje każdą karę wobec Węgier" - pisze hiszpański dziennik. Sugeruje, że brak wcześniejszych prób ukarania Budapesztu mógł wynikać z przynależności kierowanej przez Orbana partii Fidesz do Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Odnotowuje, że choć w EPL są tacy, których oburza retoryka Orbana na temat uchodźców, to "największa europejska grupa polityczna podtrzymuje poparcie dla węgierskiego premiera". "Orban jest świadomy, że z poparciem (EPL) jest praktycznie nie do ruszenia. (...) Żaden przywódca EPL nie zamierza wyrzucać Fideszu z tej grupy. I mimo bredni głoszonych przez Orbana są tacy, którzy wolą utrzymać z nim dialog, i jedynie wytargać go za uszy" - ocenia "El Confidencial". Hiszpańska gazeta odnotowuje też, że deputowani Fideszu są bardzo lojalni wobec linii EPL podczas głosowań w Parlamencie Europejskim. "Zbaczają z drogi tylko wtedy, gdy trzeba ukarać Polskę" - podsumowuje dziennik. Marcin Zatyka