Sekretarz generalny CO, Ignacio Fernandez Toxo, oświadczył w rozmowie z dziennikarzami, że Komisje Robotnicze i Generalna Unia Prasy (UGT) nie wezwały do strajku po to, aby zmienić rząd, lecz po to, aby rząd zmienił politykę. CO i UGT uważają, że dla Hiszpanii skuteczną drogą wyjścia z kryzysu gospodarczego nie jest przeprowadzona w czerwcu tego roku reforma prawa pracy, która "zmniejsza koszty wypowiedzeń" przy redukowaniu zatrudnienia. Nie jest nią również, ich zdaniem, redukowanie wydatków publicznych przy nieznacznym podniesieniu podatku dochodowego, lecz "głęboka reforma podatkowa". Cel strajku, według Fernandeza Toxo, to "dać demokratyczną lekcję rządowi socjalisty Zapatero, że rezygnacja (ze zdobyczy społecznych i pracowniczych) nie jest dobrą drogą i że problemy można rozwiązać inaczej". Jak pisze agencja EFE, strajk generalny będzie próbą zarówno dla rządu, jak dla samych związków. Centrale związkowe krytykowane są bowiem za to, że od czerwca zwlekały z protestem. Hiszpania przeżywa głęboki kryzys gospodarczy przy 20-procentowym bezrobociu i nikłych szansach jego istotnego obniżenia w ciągu najbliższego roku.