Opóźnienie wynika m.in. z utrzymujących się od sobotniego poranka opadów deszczu. Jak poinformował odpowiedzialny za akcję ratowniczą inżynier Angel Vidal, opóźnienie terminu wyciągnięcia chłopca wynika również z trudnego ukształtowania terenu. Szacuje on, że do niedzielnego wieczora w udrażnianiu tuneli do uwięzionego w jamie dziecka stosowany będzie ciężki sprzęt. Później zaś przewidziane są prace ręczne. Vidal wyjaśnił, że w końcowej fazie prac poszukiwawczych konieczne będzie zachowanie ostrożności przed możliwym osunięciem się ziemi. "Wyhamowanie w ostatnich godzinach prac nad drążeniem tuneli prowadzących do Julena wynika z istniejącego ryzyka dla ratowników oraz dla samego dziecka. Finał poszukiwań wymaga od nas precyzyjnych działań" - dodał Angel Vidal. Szef ekipy ratowniczej zapewnił, że wierzy, iż pomimo upływu blisko tygodnia od wypadku 2,5-letnie dziecko jest wciąż żywe. W piątek Vidal i inni członkowie ekipy ratowniczej wyjaśnili mediom strategię dotarcia do uwięzionego chłopca. Jest ona realizowana poprzez obniżenie terenu oraz wykonanie co najmniej dwóch pionowych tuneli, przechodzących następnie w poziome ścieżki do miejsca, w którym utknął Julen. Do tragedii z udziałem chłopca doszło w niedzielę, gdy bawił się on z innym dzieckiem koło gospodarstwa należącego do członków swojej rodziny. Świadkowie twierdzą, że krótko po wypadku słyszeli odgłos płaczu Julena wydobywający się z głębi otworu. W środę sonda wydobyła z dziury o głębokości 100 m jego włosy. Ojciec dziecka twierdzi, że nie wiedział o istnieniu niezabezpieczonego otworu po odwiercie w miejscu, w którym bawił się jego syn. Z kolei szef firmy, która wykonała w grudniu dziurę, zapewnia, że przykrył otwór dużym kamieniem.