Prawicowa, konserwatywno-nacjonalistyczna partia Konwergencja i Związek (CiU) zdobyła nieco mniej niż połowę miejsc w 135-osobowym parlamencie - 62, uzyskując 38,13 proc. głosów. Socjalistom przypadło tylko 28 mandatów (18,55 proc.) wobec 37, które mieli do tej pory. Swój stan posiadania zwiększyła natomiast z 14 do 18 Partia Ludowa (PP, 12,35 proc.), główna w Hiszpanii siła opozycyjna, zdecydowanie przeciwna ruchom odśrodkowym w państwie i dalszemu poszerzaniu autonomii katalońskiej. Według wiceprzewodniczącej PP Marii Dolores de Cospedal, "może to być początek zmian, które nastąpią w pozostałej części Hiszpanii". Inną nowością jest wejście do parlamentu regionalnego czterech deputowanych z formacji Solidarność na rzecz Niepodległości Katalonii, utworzonej niedawno przez byłego szefa klubu piłkarskiego Barcelona, Joana Laportę. Dwie pozostałe partie w parlamencie Katalonii to dotychczasowi sojusznicy socjalistów, którzy zdobyli po 10 mandatów: Lewica Republikańska Katalonii (ERC), która miała ich dotąd 21, oraz Inicjatywa Katalońska Zjednoczona Lewica i Alternatywa (ICV-EUiA), która miała 12. Przedstawiciele mniejszości utrzymali dotychczasowe trzy miejsca. Z sondaży wynika, że socjaliści stracili poparcie z powodu najwyższego w Europie bezrobocia (ponad 20 proc.), stagnacji gospodarczej oraz wysokich kosztów obsługi kredytów. Analitycy przestrzegali, że porażka socjalistów w Katalonii może wpłynąć również na notowania rządu premiera Zapatero, którego popularność w kraju spada w związku z wprowadzeniem na wiosnę olbrzymich oszczędności spowodowanych kryzysem gospodarczym. Nadmorska Katalonia jest najbogatszą prowincją hiszpańską - przypada na nią blisko 20 proc. PKB. Jednocześnie jednak jej dług jest najwyższy wśród wszystkich regionów autonomicznych i wynosi blisko 30 mld euro.