Żywioł rozprzestrzeniał się w trzech miejscach regionu, w tym na północno-zachodnich obrzeżach parku narodowego Donana, a także w jego zachodniej części. Przez całą noc z niedzieli na poniedziałek w prowincji Huelva trwała walka z ogniem. Po południu w poniedziałek z pożarem walczyło ponad 300 strażaków. W użyciu jest 20 pojazdów oraz siedem samolotów gaśniczych. Jak poinformował Karol Żuraw, polski ksiądz pracujący w miejscowości La Palma del Condado (Huelva), w dalszym ciągu w promieniu 40 km od parku Donana widać unoszący się dym. Przypomniał, że do rozprzestrzeniania się ognia w kilku miejscach regionu przyczyniły się w sobotę i niedzielę wysokie temperatury oraz silny wiatr. "W nocy z niedzieli na poniedziałek temperatura powietrza spadła, co w znacznym stopniu ułatwiło walkę z ogniem. W rezultacie ugaszonych zostało kilka ognisk żywiołu, a policja odblokowała niektóre drogi w regionie, które zostały zamknięte w niedzielę późnym wieczorem. Sytuacja nadal jest jednak poważna i około 2000 osób w dalszym ciągu przebywa w ośrodkach zastępczych" - powiedział ks. Żuraw. W niedzielę rzecznik prasowy polskiego MSZ poinformował, że wśród grupy turystów ewakuowanych w związku z pożarem znalazło się 61 Polaków. Żaden z nich nie został poszkodowany. Pożar wybuchł w sobotę wieczorem w okolicach miasteczka Moguer (Huelva). W następnych godzinach żywioł rozprzestrzeniał się w kilku różnych kierunkach. W niedzielę w nocy ogień wdarł się do wschodniej części miasta Mazagon, gdzie podjęto szybką akcję gaśniczą i opanowano sytuację. Według andaluzyjskich mediów w efekcie pożarów zginęło już kilka rysiów iberyjskich, przedstawicieli gatunku znajdującego się pod ścisłą ochroną. Odradzana populacja tego zwierzęcia zamieszkuje park Donana. W ubiegłym tygodniu sąsiadująca z Hiszpanią Portugalia uporała się z pożarem przez pięć dni trawiącym środkową część tego kraju. W efekcie kataklizmu, który spustoszył ponad 46 tys. hektarów lasów i terenów rolnych, zginęły 64 osoby, a 204 zostały ranne. Marcin Zatyka (PAP)