Jeden z hiszpańskich dzienników napisał, że polska dyplomacja zasygnalizowała, iż jest gotowa rozważyć kompromis proponowany przez Madryt. Byłaby to kolosalna zmiana frontu, którą z pewnością niektórzy w kraju nazwaliby zdradą. Władze Hiszpanii zastanawiają się, czy na toczącej się konferencji międzyrządowej w sprawie konstytucji UE nie zgodzić się na system podziału głosów w Radzie proporcjonalny do liczby ludności, jeżeli próg większości potrzebnej do podjęcia decyzji wzrósłby do dwóch trzecich (66,7 proc.). Dawałoby to Hiszpanii i Polsce większe możliwości blokowania unijnych decyzji niż zaproponowany przez Konwent Europejski próg trzech piątych (60 proc.). Oba kraje zachowałyby pozycję bliższą tej, jaką zapewnia im system nicejski. W Brukseli mówi się, że to balon próbny - hiszpańska dyplomacja sonduje możliwość kompromisu, gdyż zdaje sobie sprawę, że utrzymanie korzystnych zapisów z Nicei jest już praktycznie niemożliwe. Brak elastyczności ze strony Polski irytuje już Hiszpanów - naszych jedynych sojuszników w boju o zapisy z Nicei - którzy jednak nie zamierzają za nie umierać. Sugerują więc, że polska dyplomacja po cichu dogaduje się, mimo że oficjalnie rząd Millera zapewnia o swej nieustępliwości.