Dotąd skażone zostało ponad 500 kilometrów wybrzeża. Zmiana kierunku wiatru może sprawić, że w nocy do wybrzeży Galicji dotrze plama ropy, której rozmiary mogą być olbrzymie. Obliczono, że plama ma 30 na 50 kilometrów powierzchni, czyli wielkości Grand Canarii - największej z Wysp Kanaryjskich. Oprócz ochotników, ropę zbiera 7 wyspecjalizowanych statków. W drodze jest też francuska łódź podwodna, która zejdzie na dno i sprawdzi, czy z tankowca wciąż wycieka paliwo. Ze zdjęć zrobionych przez satelitę wynika, że tak. Jeszcze wczoraj rano istniała szansa, że nie dojdzie do katastrofy. Od kilku dni wiały wiatry od lądu i istniała możliwość, że plama popłynie w głąb oceanu. Wieczorem jednak kierunek wiatru się zmienił i dryfujące paliwo może dotrzeć do brzegu. Teraz jest 31 kilometrów od lądu. Obrońcy środowiska nie mają wątpliwości - awaria greckiego tankowca spowodowała największą w dziejach Europy katastrofę ekologiczną.