Hiszpańskie linie lotnicze odwołały wszystkie loty do godziny 6 rano w niedzielę. Szacuje się, że ucierpi na tym co najmniej 250 tysięcy pasażerów. Podobny krok podjął tani przewoźnik Ryanair, który na swej stronie internetowej napisał, że dalsze decyzje będą znane wieczorem, o godzinie 19.30. Hiszpańscy kontrolerzy opuścili stanowiska pracy w piątek o godzinie 17, co zmusiło władze do zamknięcia przestrzeni powietrznej kraju. Tysiące ludzi musiało zrewidować swe plany przed weekendem i świętami w przyszłym tygodniu. Najbliższy poniedziałek, 6 grudnia, jest w Hiszpanii (od 1978 roku) Dniem Konstytucji, a w środę, 8 grudnia, przypada Święto Niepokalanego Poczęcia. Rząd wzywał wcześniej kontrolerów lotów do "natychmiastowego" powrotu do pracy; informował też, że w przeciwnym razie wojsko przejmie kontrolę nad przestrzenią powietrzną kraju. Faktycznie doszło do tego w piątek wieczorem. Jednak wojskowi nie mają doświadczenia w pracy na cywilnych lotniskach. Władze grożą też wprowadzeniem stanu wyjątkowego. W sobotę przed południem rozpoczął obrady rząd, który ma się zastanowić nad dalszymi posunięciami. Jeśli dojdzie do wprowadzenia stanu wyjątkowego, kontrolerzy będą musieli wrócić do pracy pod groźbą sankcji karnych, włącznie z więzieniem. Kontrolerzy masowo wzięli zwolnienia lekarskie na znak protestu przeciwko oszczędnościowym planom rządu premiera Jose Luisa Rodrigueza Zapatero. Zakładają one częściową prywatyzację lotnisk i przekazanie prywatnemu sektorowi zarządzania portami lotniczymi w Madrycie i Barcelonie. Spór toczy się też o godziny pracy kontrolerów ruchu lotniczego. Rozgorzał on na nowo właśnie w piątek, gdy okazało się, że zostaną obcięte nadgodziny, co doprowadzi do obcięcia rocznych zarobków tej grupy zawodowej z 350 tysięcy euro do około 200 tysięcy euro.