Zamach, którego celem, jak przypuszcza policja, był wysoki rangą urzędnik ministerstwa nauki i techniki, przypisuje się bojówce ETA - organizacji baskijskich separatystów. Bojówka ta nosi nazwę "Komando Madryt". Do wybuchu doszło na ruchliwym skrzyżowaniu ulic o godz. 9 rano, podczas porannego szczytu. Samochód-pułapka zaparkowany był w okolicy, gdzie mieści się wiele biurowców i budynków mieszkalnych. W pobliżu przebiega autostrada, łącząca centrum Madrytu z lotniskiem i prowadząca do Barcelony. Według świadków cytowanych przez hiszpańskie radio, ranni zostali pracownicy jednego z pobliskich banków oraz przechodnie. Służby ratunkowe podały, że około pięćdziesięciu osób udało się o własnych siłach do punktów medycznych, gdzie opatrzono im lekkie rany, skaleczenia i oparzenia. Lekkiego skaleczenia doznał wysoki rangą urzędnik Juan Junquera Gonzalez - domniemany cel zamachu, dwie osoby zostały ciężko ranne: Brytyjka, która straciła oko, i Tunezyjcyzk, który doznał ciężkich poparzeń. Policja poinformowała o aresztowaniu domniemanych zamachowców: mężczyzny i kobiety, przy których znaleziono materiał wybuchowy, pistolet, peruki i fałszywe dowody tożsamości. Trzeci członek "Komanda Madryt" zdołał zbiec. To drugi atak bombowy w Hiszpanii od zamachów terrorystycznych w Stanach Zjednoczonych z 11 września. Do ostatniego ataku doszło pierwszego października przed Pałacem Sprawiedliwości - główną siedzibą sądu Kraju Basków w Vitorii, stolicy tego regionu. Tam również eksplodował samochód - pułapka. Lekko ranna jest jedna osoba. Eksplozja zniszczyła fasadę budynku i uszkodziła ponad 20 mieszkań. Spłonęło także 18 samochodów. Do zamachu przyznali się separatyści baskijscy z ETA. Ogółem ETA, która od 1968 r. prowadzi walkę zbrojną o niezależność Kraju Basków, przyznała się ostatnio do zamachów, w których w tym roku zginęło 12 osób, a w 2000 r. - 23 osoby.