Członkowie stowarzyszeń, którzy przyjdą dziś do barcelońskiego sądu, uważają, że to właśnie na przemyśle tytoniowym ciąży odpowiedzialność cywilna za produkcję i dystrybucję papierosów. A więc to one bezpośrednio przyczyniły się do rozwoju chorób. Na ich skargę będą musiały odpowiedzieć nie tylko przedsiębiorstwa hiszpańskie, ale również koncerny, takie jak Philip Morris, które produkują na terenie Półwyspu Iberyjskiego. Pierwsza odpowiedź już jest. Przedsiębiorstwo z Wysp Kanaryjskich oświadczyło, że palenie zależy od wyboru każdego z nas, a za dystrybucję papierosów odpowiada państwo. Władze hiszpańskich regionów coraz częściej domagają się, by fabryki produkujące papierosy pokrywały część wydatków, ponoszonych przez służbę zdrowia na leczenie chorób wywołanych paleniem. W Hiszpanii pali się wszędzie: na ulicach, w sklepach, na dworcach. Palenie nie jest zabronione nawet w szkołach. Żaden kioskarz nie odmówi też sprzedaży papierosów dziecku. Jak podają holenderscy naukowcy, palenie tytoniu ponad trzykrotnie zwiększa ryzyko zachorowania na raka skóry. Nałogowcy wypalający więcej niż 20 papierosów dziennie są jeszcze bardziej narażeni na ryzyko choroby. Badania przeprowadzono na grupie 580 pacjentów cierpiących na różne odmiany raka skóry i prawie 400 zdrowych osób. Naukowcy doszli do wniosku, że palacze zapadają na najczęstszą formę raka skóry, a niebezpieczeństwo rośnie wraz z liczbą wypalanych w ciągu dnia papierosów.