Ponad 20 znamienitych niemieckich historyków podpisało się pod opublikowanym w poniedziałek, 25 listopada, listem otwartym z żądaniem, by poseł Alternatywy dla Niemiec Stephan Protschka złożył swój mandat poselski. Polityk był jednym z głównych fundatorów postawionej niedawno na cmentarzu przy ul. Powstańców Śląskich w Bytomiu tablicy pamiątkowej w formie nagrobka, poświęconej niemieckim żołnierzom, którzy zginęli w czasie obu wojen światowych, w tym członkom Selbstschutzu i Freikorpsów. Tablicę odsłonięto w związku z Narodowym Dniem Żałoby, który w tym roku obchodzono w Niemczech 17 listopada. Oburzenie naukowców "Pamięci żołnierzy niemieckich, poległych w I i II wojnie światowej, bojowników Selbstschutzu i Freikorpsów oraz zamordowanych i ciemiężonych Niemców ze Wschodu" - głosił napis wyryty w języku niemieckim na tablicy. Widnieją na niej także nazwisko inicjatora, Markusa Tylikowskiego, szefa bytomskiego Związku Młodzieży Mniejszości Niemieckiej, a także fundatorów, związanych z radykalną niemiecką prawicą. Według zdjęć opublikowanych przez dziennik "Der Tagesspiegel", na pierwszym miejscu wśród fundatorów znalazło się nazwisko bawarskiego posła AfD Stephana Protschki. On sam 18 listopada poinformował o tym na Facebooku, podkreślając, że udział w sfinansowaniu pomnika to dla niego zaszczyt. Informacja o odsłonięciu tablicy wywołała poruszenie w Polsce i w Niemczech. Instytut Pamięci Narodowej zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury. Według IPN, "tego rodzaju działania w bulwersujący sposób godzą w pamięć milionów obywateli Rzeczypospolitej Polskiej - narodowości polskiej i żydowskiej - zamordowanych przez członków zbrodniczych formacji narodowo-socjalistycznych Niemiec". "Stanowią zarazem zaprzeczenie idei dobrosąsiedzkiej współpracy i porozumienia" - podkreślił IPN w oświadczeniu. Wskazał też, że upamiętnienie żołnierzy formacji III Rzeszy na terenie Polski w miejscu innym niż wyznaczone 13 niemieckich zbiorczych cmentarzy wojennych (według ustalonych reguł) jest nie do pogodzenia z obowiązującymi od przeszło 25 lat zasadami współpracy polsko-niemieckiej. Zareagowali także niemieccy historycy. Michael Wildt z Uniwersytetu Humboldtów w Berlinie oraz dyrektor Fundacji Miejsc Pamięci Dolnej Saksonii Jens-Christian Wagner wyszli z inicjatywą publikacji otwartego listu, pod którym do południa w poniedziałek podpisało się 24 historyków. W liście wskazano, że formacje Selbstschutzu, które podlegały w 1939 i 1940 roku dowódcom SS i policji, "były odpowiedzialne za mordy na tysiącach Polaków i Żydów". "Na Górnym Śląsku Selbstschutz podlegał pod Oberfuehrera SS Fritza Katzmanna, który był jednym z największych masowych morderców podczas II wojny światowej" - piszą autorzy listu. Wskazują, że również w 1921 roku "Selbstschutz Oberschlesien", razem ze skrajnie prawicowymi bandami Freikorpsów, prowadził brutalna walkę z polskimi powstańcami śląskimi. Należał do nich Freikorps Oberland, który w 1923 roku brał udział w puczu Hitlera w Monachium i częściowo wywodził się z bawarskiego SA - dodają. "Afront wobec Polski" Zdaniem autorów listu, wykuta na tablicy pamiątkowej lista fundatorów pokazuje, jak "mocno AfD jest zakotwiczona w środowisku skrajnej prawicy". Wskazują, że obok nazwiska posła AfD na tablicy widnieją nazwy organizacji: Junge Alternative Berlin (Młoda Alternatywa) oraz korporacja "Markomannia Wien zu Deggendorf", która jest pod obserwacją niemieckiego Urzędu Ochrony Konstytucji. Początkowo na tablicy widniała tez nazwa organizacji Junge Nationalisten (Młodzi Nacjonaliści), młodzieżówki skrajnie prawicowej partii NPD, ale została usunięta. "Ta tablica pamiątkowa jest niebywałą i skandaliczną gloryfikacją narodowosocjalistycznych i skrajnie prawicowych organizacji, jak również niedopuszczalnym afrontem wobec Polski" - podkreślono w liście. "Żądamy, by Stephan Protschka niezwłocznie złożył mandat posła do Bundestagu, aby zapobiec dalszym szkodom dla Republiki Federalnej Niemiec i stosunków polsko-niemieckich" - apelują historycy. Redakcja Polska Deutsche Welle