Jedna z dzielnic Stambułu. Przy ulicach ciągną się rzędami kawiarnie z ogródkami. To właśnie tutaj wychował się obecny premier Turcji - Recep Tayyip Erdogan. Ludzie wyrażają się o nim pochlebnie. Jednak, nawet w tym miejscu pełno jest wątpliwości związanych z postawą premiera w stosunku do protestów skierowanych przeciwko jego władzy. Zamieszki wybuchły zaledwie kilkaset metrów od dzielnicy Kasimpasa, gdzie jako mały chłopiec sączył lemoniadę i zajadał obwarzanki. To właśnie w tym miejscu uczęszczał do szkoły koranicznej zanim jeszcze wyrósł na poważnego biznesmena. Ostatnie akcje policji wywołały aprobatę niektórych mieszkańców Kasimpasy. Inni marszczyli brwi. "Jest jak do tej pory najodważniejszym premierem jakiego znała Turcja"- komentuje Mithat Uran.- 46 letni agent nieruchomości siedzący ze szklanką herbaty w ręku w jednej z ulicznych kawiarni. Jego zdaniem policja, przeganiając demonstrujących z parku Gezi, zwyczajnie wykonywała swoją pracę. "Bo co powinien zrobić policjant, gdy ktoś rzuca kamienie i cegły, demonstrując swój brak szacunku państwa? Oddać mu!". - kontynuuje Uran. Jak wskazują statystyki Narodowego Związku Lekarzy w Turcji, podczas tłumienia zamieszek: rannych zostało 4,785 osób, z czego 43 poważnie. Policja próbując stłumić protesty posłużyła się gazem łzawiącym, pieprzowym, a także armatkami wodnymi. Również Ali Dağdelen, 43-letni pracownik budowlany z uznaniem komentuje rządy obecnego premiera. " Żadna inna partia nigdy nie zrobiła dla Turcji tak wiele. Zawsze głosowałem i zawsze głosować będę za partią Sprawiedliwości i Rozwoju"- podkreśla Dağdelen. Po pewnym czasie dodaje jednak: "Ostatnie działania policji posunęły się za daleko. Krzywdzą nasz kraj bez powodu". Kasimpasa postrzegana jest jako dzielnica bardzo konserwatywna. Miejsce, które zapełniają potężne meczety, przepełnione jest także niezliczoną ilością kobiet noszących hidżab. To właśnie ci lokalni mieszkańcy należą do tej części Turcji, która wspiera partię Erdogana. Partię osadzoną w mocno muzułmańskich i konserwatywnych korzeniach. To właśnie oni głosowali na Erdogana podczas trzech ostatnich wyborów, co sprawiło, że jego partia otrzymała niemal 50 procent głosów w 2011 roku. Zwolennicy premiera nie byli widoczni wciągu krytycznego dla jego rządów tygodnia protestów. Dopiero w czwartek zebrali się na lotnisku, aby powitać go po powrocie z podróży. Na początku zamieszek premier tak skomentował sytuację: " Mógłbym zmobilizować milion zwolenników, jeśli zaistniałaby taka potrzeba". Nazwał protestujących rabusiami i ekstremistami twierdząc, że za kłopotami stoją cienie zagranicznych agiatorów. Dursun Bekçi, 74 uważa, że za zamieszkami stoją obywatele o korzeniach innych niż rodzimie tureckie. "Turcja w końcu wychodzi z niewoli! Erdogan to osoba, która zaczęła wydawać rozkazy" komentuje Bekci. "Protestujący chcą podążać za Zachodem. To dlatego nie podobają im się rządy premiera"- tłumaczy Hayrullah Yosma 67 letnia mieszkanka dzielnicy, która absolutnie nie rozumie protestujących. "To gamonie inspirowani z konkretnych miejsc, w szczególności z Izraela , by doprowadzić do upadku rządu." - twierdzi Yosma, właściciel kawiarni owinięty otomańskim turbanem."Nie pozwolimy na upadek rządu. Jesteśmy przy nim, za nim i przed nim,"- dodaje. Pomimo, że zamieszki pokazują polaryzacja społeczeństwa tureckiego, niektórzy wciąż winią za to obecnego premiera. "Erdogan zawsze robi wszystko po swojemu. Nie działa w demokracji. Nie można powiedzieć , że jest się sułtanem, tylko dlatego, że wygrywa się wybory," - uważa Sahin, kolejny agent nieruchomości. "Jako rządzący powinien brać pod uwagę każdego człowieka, bo każdego trzeba szanować. Bez względu na to, czy reprezentuje on większość społeczeństwa, czy należy do mniejszości. Młodzi ludzie w dzielnicy Kasimpasa, którzy byli dziećmi, kiedy Erdogan pierwszy raz zdobył władzę w 2002 roku, teraz popierają protesty. Melek, 22-letnia pielęgniarka w chuście, idzie szybko, niecierpliwie, by jak najszybciej dotrzeć do Gezi Park. "Myślę, że bardzo ważnym jest, aby chronić tę zieloną przestrzeń, ponieważ w dużym mieście jakim jest Stambuł nie ma już miejsca dla przyrody", powiedziała kobieta. "Myślę, że demonstranci mają rację", dodała Melek krytykując "bardzo twarde podejście obecnego rządu. Jesteś w wielkim błędzie myśląc,że każda kobieta nosząca hidżab popiera partię premiera". tłumacz. Joanna Bąk