- To straszna wiadomość, tak jakbym stracił kogoś bardzo bliskiego, bo faktycznie to był jeden z nas. Miałem okazję raz poznać Armstronga, wielokrotnie spotykałem się z Buzzem Aldrinem i (Michaelem) Collinsem, a więc całą załogą (Apollo 11). To wiadomość o tyle nieoczekiwana, że śledziłem stan zdrowia Armstronga i była jakaś taka wielka nadzieja po tej operacji, że jednak rekonwalescencja idzie w dobrym kierunku - zauważył w rozmowie z PAP Hermaszewski. Neila Armstronga opisał jako człowieka bardzo skromnego i bardzo mądrego, który " zdawał sobie sprawę, że jest pierwszy i pozostanie już w historii naszej planety na zawsze". Podkreślił, że jego dokonania są niewymierne. - Trudno mi zabrać głos. (...) Jakoś ludzie przemijają, ale to, czego dokonali, a szczególnie on, pozostanie wieczne. Do ostatnich dni życia naszej planety będzie się mówić o (Juriju) Gagarinie, Armstrongu, bo przecież byli to pierwszy człowiek, który opuścił Ziemię tak na dobre i pierwszy, który wylądował na innym ciele niebieskim - zauważył generał. - Odszedł człowiek, ale czyn pozostał. I to czyn nieśmiertelny. On już poszedł na tę wieczną orbitę, ale jego dokonania zostały tutaj z nami na Ziemi do końca świata - zauważył generał Hermaszewski. Neil Armstrong, który jako pierwszy człowiek stanął na Księżycu, zmarł w wieku 82 lat z powodu komplikacji po przebytej niedawno operacji serca. O śmierci poinformowano w sobotę wieczorem czasu polskiego. Według amerykańskich mediów na początku sierpnia Armstrong przeszedł operację wszczepienia by-passów. Jego żona Carol mówiła wówczas, że rekonwalescencja przebiega pomyślnie. 20 lipca 1969 roku jako dowódca statku kosmicznego Apollo 11 Armstrong wraz z Edwinem "Buzzem" Aldrinem dokonał pierwszego lądowania na Księżycu przy użyciu lądownika Eagle i jako pierwszy człowiek w historii postawił stopę na porytej kraterami powierzchni Srebrnego Globu. To wtedy wygłosił pamiętne zdanie: "To mały krok dla człowieka, ale wielki krok dla ludzkości". Blisko trzygodzinny spacer Armstronga i Aldrina po Księżycu, podczas którego zbierali fragmenty skał, robili zdjęcia i przeprowadzili eksperymenty, z zapartym tchem oglądało na ekranach telewizorów ok. 600 mln ludzi na całym świecie. Armstrong miał wtedy 38 lat.