Jego najpoważniejsza rywalka, kandydatka prawicowo-populistycznej Wolnościowej Partii Austrii (FPOe) Barbara Rosenkranz otrzymała 15,62 proc. a Rudolf Gehring, reprezentujący marginalną, niewielką Partię Chrześcijan 5,44 proc. głosów. Frekwencja wyborcza, która systematycznie spada już od lat, wyniosła 49,17 proc. Powyższe rezultaty nie uwzględniają głosów oddanych drogą e-mailową i korespondencyjną. Sondaże przedwyborcze wskazywały na zwycięstwo Fischera, ale niedzielne głosowanie było traktowane jako sprawdzian sympatii dla skrajnej prawicy. Rosenkranz opowiadała się w przeszłości za zrewidowaniem przepisów zabraniających działalności neonazistowskiej i negowania Holokaustu, powołując się na wolność słowa. Później musiała się z tych wypowiedzi tłumaczyć. Obserwatorzy austriackiej sceny politycznej podkreślają, że wynik uzyskany przez Rozenkranz jest rozczarowujący i gorszy od rezultatów uzyskanych przez prawicę w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2009 r. (17,74 proc.) oraz - rok wcześniej - parlamentu krajowego (prawie 30 proc.). Sama Rozenkranz oświadczyła, że padła ofiarą "polowania na czarownice" i dodała: "Kampania wyborcza nie była uczciwa - myślę że każdy to widział". Obecny szef państwa startował pod hasłem "Nasze działanie potrzebuje wartości", co powszechnie uważa się za przejaw bezbarwności obecnej kampanii. "To walka wyborcza bez tematów i elementu napięcia, która jest ledwie zauważana przez społeczeństwo" - powiedział agencji dpa politolog Peter Filzmeier. W austriackim systemie konstytucyjnym rola prezydenta ogranicza się do reprezentacji i jest w znacznej mierze ceremonialna.