Podczas sobotniego spotkania z uczestnikami międzynarodowego festiwalu rockowego w Trutnovie Havel skrytykował działania Rosji. - Myślę, że po wielu stuleciach istnieje taki rosyjski problem, że Rosja właściwie nie wie, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy. I nawet jeśli jest największym państwem w świecie, ma poczucie, że jest nieco mała i zagrażają jej ci mniejsi sąsiedzi, których ma dookoła siebie - powiedział. Były czeski prezydent przez ponad godzinę odpowiadał na pytania, dotyczące czechosłowackich wydarzeń z sierpnia 1968 roku, których ofiarom zadedykowana była tegoroczna trutnovska impreza. Największe emocje wzbudzały aktualne sprawy czeskiej i światowej polityki. - Atak i okupacja Gruzji ukazuje dość jasny obraz charakteru tego współczesnego putinowskiego reżimu. Jest wielokrotnie bardziej wyszukany, niż był jakiś komunizm za Breżniewa, ale w zasadzie niesie w sobie znowu te same imperialne ambicje - podkreślił Havel. Według niego na to właśnie powinni uważać europejscy politycy. - Nie ma sensu z Rosją rozmawiać jak z kimś trędowatym, z kim trzeba rozmawiać w sposób wyjątkowy, delikatny i ostrożny - zaznaczył był prezydent. Jego wypowiedziom w przygotowanym na spotkanie namiocie towarzyszył wielki aplauz. Prezydenta słuchało kilkaset osób. 71-letni Havel opowiedział się też za budową wchodzącego w skład amerykańskiej tarczy antyrakietowej radaru, mającego znaleźć się na poligonie w Brdach, około 100 kilometrów na południowy zachód od Pragi. Przy okazji odrzucił opinie, dostrzegające podobieństwa między radarem a niegdysiejszym wpływem ZSRR na Czechosłowację. - Uważam, że jest pewna różnica między sowiecką okupacją, kiedy przyjechało 600 czołgów i znalazło się tu pół miliona żołnierzy, o co nas nikt nie pytał, a szacunkiem wobec sojuszniczych zobowiązań - podkreślił Havel. Wraził wiarę w zgodę czeskiego parlamentu na tarczę. - Jeśli się na to nie zgodzi i będzie ona w Polsce, a radaru (w Czechach) nie będzie, znajdzie się w jakimś innym kraju. Ameryka nas za to nie napadnie, ani nas nie wytarga za uszy, ale nam tego nie zapomni - dodał polityk. Praga i Bratysława obchodziły w tym tygodniu 40. rocznicę inwazji sił Układu Warszawskiego na Czechosłowację, która położyła kres próbom zreformowania ustroju komunistycznego. Konflikt w Gruzji porównał wcześniej do 1968 roku premier Czech Mirek Topolanek.