"Po raz kolejny diabelskie dłonie światowej arogancji zostały splamione krwią" - napisał Rowhani w swym oświadczeniu. Bezpośrednią odpowiedzialnością za likwidację irańskiego eksperta ds. jądrowych obarczył "najemnika wysłanego przez uzurpatorski reżym syjonistyczny", jak w Iranie określany jest Izrael. Nie podał jednak żadnych szczegółów uzasadniających tę tezę. "Zamordowanie męczennika za sprawę Fakhrizadeha pokazuje całą głębię rozpaczy i nienawiści żywionej do Iranu" - zaznaczył Rowhani. Zapowiedział, że śmierć naukowca "nie wpłynie na osiągnięcia, których się spodziewamy na naszej drodze". Słowa te zostały odebrane przez światowe media jako zapowiedź kontynuacji irańskiego programu nuklearnego. Jest to kolejne oświadczenie przedstawiciela najwyższych władz Iranu, które obarcza odpowiedzialnością za piątkowy zamach na Mohsena Fakhrizadeha władze Izraela. "Podżeganie do wojny" Bezpośrednio po zamachu minister spraw zagranicznych Iranu Dżawad Zarif zasugerował, że istnieje "izraelski ślad" wskazujący na sprawstwo, gdy chodzi o ostrzelanie samochodu, którym w piątek przemieszczał się w pobliżu Teheranu Mohsen Fakhrizadeh, szef irańskiego programu nuklearnego "Amad" (Nadzieja), rozwijanego w latach 1989-2003. "To tchórzostwo - z poważnymi oznakami izraelskiego udziału - pokazuje rozpaczliwe podżeganie do wojny" - napisał na Twitterze Zarif. "Iran wzywa społeczność międzynarodową, a zwłaszcza UE, do odejścia od haniebnego stosowania podwójnych standardów i jednoznaczne potępienie tego aktu terroru państwowego" - zaznaczył. Również Hosejn Dehghan, doradca duchowo-politycznego przywódcy Iranu ajatollaha Alego Chameneiego, oskarżył Izrael o zlecenie zamachu: "U kresu politycznego życia ich największego sojusznika (prezydenta USA Donalda Trumpa-PAP) syjoniści starają się zintensyfikować i zwiększyć presję na Iran. Zstąpimy jak grom z nieba na zabójców tego męczennika i sprawimy, że pożałują swoich czynów!". W ocenie agencji Reutera zamach na Fakhrizadeha, który zmarł w piątek w szpitalu w wyniku odniesionych ran, może doprowadzić do nowej fali konfrontacji w relacjach Iranu ze Stanami Zjednoczonymi, utrudniając nowemu prezydentowi USA powrót do ducha i litery porozumienia wynegocjowanego w 2015 r. przez administrację Baracka Obamy. Sygnatariuszami tej umowy były obok Stanów Zjednoczonych i Grupy E3 (Francja, Niemcy, Wielka Brytania) także Rosja i Chiny. W 2018 r. Stany Zjednoczone wycofały się z porozumienia nuklearnego światowych mocarstw z Teheranem, a prezydent USA Donald Trump przywrócił sankcje gospodarcze nałożone uprzednio na Iran i dodał nowe.