- Nie możemy być bezczynni wobec izraelskiej agresji. Naszym prawem jako narodu okupowanego jest się bronić i walczyć z okupantem wszystkimi możliwymi środkami, w tym przez operacje samobójcze - oświadczył przedstawiciel Hamasu Ajman Taha. W piątek Hamas zgodnie z zapowiedziami ogłosił koniec rozejmu z Izraelem zawartego przed sześciu miesiącami przy mediacji Egiptu. Porozumienie dotyczyło tylko Strefy Gazy. Oparte było na zobowiązywaniu milicji palestyńskich do zaprzestania ataków na izraelskie cele przez pół roku. Z kolei Izrael powinien był przerwać swe operacje wojskowe w Strefie, zdjąć blokadę narzuconą temu terytorium i otworzyć stopniowo przejścia graniczne do Strefy Gazy. Po kruchym rozejmie palestyńskie rakiety znów eksplodują na przygranicznych terenach Izraela, a izraelskie samoloty atakują palestyńskich bojowników. W niedzielę kandydatka partii Kadima na stanowisko premiera Izraela, obecna szefowa dyplomacji tego kraju Cipi Liwni obiecała, że jeśli po lutowych wyborach stanie na czele rządu, "obali" rządy Hamasu w Strefie Gazy. W czwartek izraelski minister obrony Ehud Barak oświadczył, że jego kraj "nie obawia się przeprowadzenia dużej operacji militarnej w Strefie Gazy, ale nie ma potrzeby się śpieszyć".