Paweł Sobczak, Interia: Czy sobotnia manifestacja Koalicji Europejskiej była kulminacyjnym punktem kampanii przed wyborami? Andrzej Halicki, Koalicja Europejska: - Raczej niezwykle istotnym wydarzeniem, jeśli chodzi o budowanie świadomości frekwencyjnej i znaczenia tych wyborów. Wybory są już w najbliższą niedzielę, dlatego tak ważna jest mobilizacja wyborców do udziału w tym głosowaniu, 26 maja. Obecna kampania do Parlamentu Europejskiego została w znacznej mierze zdominowana przez strajk nauczycieli i kwestię pedofilii w Kościele. Te tematy odsuwają uwagę opinii publicznej od istoty sporu o kształt i przyszłość Unii Europejskiej. Wybory europejskie mają referendalny charakter: albo silna Polska z ważną pozycją w Europie, albo jej marginalizacja na arenie europejskiej. Manifestację zdominowało wystąpienie Donalda Tuska? - Donald Tusk do tej pory jako przewodniczący Rady Europejskiej w sposób ogólny ustosunkowywał się do polskich spraw. Natomiast ze sceny powiedział bardzo wyraźnie, że należy pilnować frekwencji, że rozwój Polski, jej bezpieczeństwo jest ściśle związane z rozwojem i kształtem Unii Europejskiej. To było bardzo ważne wystąpienie. W przeciwieństwie do krytyków Donalda Tuska nie uważam, żeby przekroczył on swój mandat jako przewodniczący Rady Europejskiej. Donald Tusk, nie mówiąc tego wprost, powiedział "nie marnujcie głosów". A co znaczy "nie marnujcie głosów"? - Uważam, że w kontekście przyszłości Polski w Unii Europejskiej, głos zmarnowany to głos oddany na jej przeciwników, którzy dzisiaj usilnie przebierają się w unijne szaty. Tym samym uważny słuchacz mógł usłyszeć wezwanie do głosowania na ugrupowania proeuropejskie zorganizowane w Koalicji Europejskiej. Donald Tusk użył także porównania z Unią Europejską, wskazując na jej różnorodność, co stanowi o sile Koalicji Europejskiej. Czy to nie jest jednak naruszenie mandatu poprzez opowiedzenie się po jednej ze stron politycznego sporu? - Zadaniem przewodniczącego jest mobilizowanie Europejczyków do udziału w wyborach europejskich. Szczególnie dzisiaj, kiedy trwa spór o przyszłość Unii Europejskiej. W sytuacji, gdy jest wybór pomiędzy politykami, którzy wzywali do integracji UE i tymi, którzy mówią o Unii Europejskiej albo źle, albo stawiają znak zapytania nad jej przyszłością, to jest oczywiste, że przewodniczący Rady Europejskiej nie może tego ignorować. Wystąpienie Tuska pokazało wyraźnie, że wciąż ma wiodącą rolę wśród zwolenników Koalicji Europejskiej. To zagrożenie dla przywódców KE? - Nie postrzegam tego w ten sposób. Donald Tusk jest europejskim liderem, z kolei Grzegorz Schetyna jest liderem Koalicji Europejskiej, którą zbudował od podstaw. Obaj zawsze grają zespołowo. W ubiegłym roku niewielu dawało szanse na zbudowanie tak szerokiej koalicji. Uważam, że na jesieni ten blok będzie jeszcze szerszy. Jaką rolę widzi pana środowisko dla Donalda Tuska po zakończeniu przez niego kadencji przewodniczącego Rady Europejskiej? - Osobiście uważam, że Donald Tusk ze swoim doświadczeniem i pozycją byłby naturalnym kandydatem w wyborach prezydenckich. Jednak spokojnie poczekajmy na jego decyzję. Czy to jest także koalicja na okres po wyborach? Na ile wynik tych wyborów wpłynie na jej trwałość? - Dobry wynik w europejskich wyborach da impuls do rozszerzania tej koalicji. Inny scenariusz jest zagrożeniem dla tego procesu. Naszym głównym celem jest odsunięcie PiS od władzy. Te wybory są pierwszym etapem, następny to wybory do parlamentu, a ostatni - przyszłoroczne wybory prezydenckie. Jest pan zaskoczony, że w ostatnich tygodniach kampanii tak ważne okazują się kwestie dotyczące pedofilii i roli Kościoła w Polsce? - To bez wątpienia film braci Sekielskich spowodował powszechną debatę o tym, w jaki sposób skutecznie chronić dzieci. A jednocześnie dał świadomość, że w tej dziedzinie zawiódł nie tylko Kościół, bo Kościół bez wątpienia nie poradził sobie z tym problemem, ale zawiodło też państwo. Państwo zawiodło dlatego, że było za blisko Kościoła? - Ostatnie lata to sojusz ołtarza z tronem, bardzo mocno przypieczętowany retoryką polityków PiS, którzy uczynili z tego swoją sztandarową receptę. Warto tutaj także wspomnieć o silnej roli i wysokiej pozycji w obozie PiS osoby Tadeusza Rydzyka. Państwo polskie, narodowe, katolickie... "Kto podniesie rękę na Kościół, podnosi rękę na państwo" - to znany wszystkim cytat Jarosława Kaczyńskiego. To nie jest jedyna tego rodzaju wypowiedź w środowisku PiS. Marszałek Marek Kuchciński na samym początku swojej kadencji podkreślił, że jeszcze nigdy nie było takiego sojuszu władzy z kościołem. Trzeba przemyśleć relację szeroko rozumianych instytucji publicznych i Kościoła? - Politycy PiS swoimi wypowiedziami i zachowaniem zrobili wielką krzywdę Kościołowi, wciągając go do polityki tak bezpośrednio, jak to zrobiono. Dzieląc bardzo wyraźnie społeczeństwo. Kościół już za to zapłacił dużą cenę, a może zapłacić jeszcze większą, jeżeli sam nie podejmie bardzo mocno tego wyzwania i wykorzysta tę sytuacją do samooczyszczenia. Czy pana zdaniem ta kwestia przesunie sympatie wyborców? - Nie wiem, jaki będzie efekt polityczny, ale jedno jest pewne: ten film przeorał naszą świadomość. Jestem zbudowany stanowczą i bardzo szybką reakcją prymasa Wojciecha Polaka, która daje nadzieję na to, że polski Kościół mógłby sobie z tym problemem poradzić. Niestety, na drodze stoi polityka. Do tej pory z ust polityków PiS słyszeliśmy, że żadna komisja państwowa nie jest potrzebna, bo Kościół musi sobie sam z tym problemem poradzić, że nie wolno mieszać się do spraw wewnętrznych Kościoła. Rozumiem, że komisja, która mogłaby badać przypadki pedofilii, ale również jej tuszowania, powinna powstać? - Oczywiście. Celem Koalicji Europejskiej jest wystawienie wspólnej listy i do Sejmu, i do Senatu? - Jeżeli chodzi o Senat to uważam, że kształt porozumienia będzie się opierał na zasadzie jeden kandydat w jednym okręgu. Do tego dążymy. A Sejm? - Listy do Sejmu powinny być zbudowane na zasadzie porozumienia, tego szerokiego porozumienia, znacznie szerszego, niż dzisiejsze. Nie możemy niestety wykluczyć, że ktoś będzie próbował własnych sił. Pytanie, jak zachowa się Robert Biedroń. Jesteście w stanie odsunąć PiS od władzy bez wsparcia Wiosny Biedronia? - Uważam, że jeżeli zwyciężymy w maju jako Koalicja Europejska, jako szeroko rozumiany blok proeuropejski, to na jesieni wspólnie mamy szansę odsunąć Jarosława Kaczyńskiego od władzy. Jestem przekonany, że uruchomi to proces dalszy. Pan pyta, czy to zwycięstwo na jesieni może stać się faktem bez udziału Wiosny? Po zwycięstwie w maju taka możliwość będzie bardzo prawdopodobna. Podczas jesiennych wyborów stawką jest odsunięcie PiS od władzy, dlatego wszystkie ręce na pokład! Tu nie ma miejsca na zastanawianie się, czyja to jest wojna. Kto chce stać z boku, jego wybór. Wierzę, że to będzie zdecydowane i znaczne zwycięstwo, które pozwoli na ustrojowe przywrócenie instytucji demokratycznych i na zlikwidowanie szkód, które przez ostatnie cztery lata zostały wyrządzone w polskim systemie. Dlaczego pan kandyduje? Jest pan aktywnym od wielu lat członkiem Komisji Spraw Zagranicznych i jesienią znów mógłby pan znaleźć się w rządzie. - Logika tego starcia jest taka, że bez zwycięskiego maja nie będzie zwycięskiej jesieni. Mówimy o tym od dawna. Tym pierwszym krokiem były oczywiście wybory samorządowe. Zdradzę panu, że gdybym nie był w polityce, pewnie bym się znalazł w jakiejś proekologicznej fundacji, a może sam bym ją otworzył, bo mam świadomość ogromnego zniszczenia i tego wszystkiego, co dzieje się z oceanami, morzami. To jest taka moja pasja, jakby dodatkowa, może nie do końca znana. Dobrze, ale nie odpowiedział pan na pytanie. - Klucz jest w polityce. Od lat aktywnie zasiadam w organizacjach europejskich i jestem przekonany że moje doświadczenie pozwoli skuteczniej walczyć o sprawy Polski w Brukseli. Żeby naprawić sytuację w Polsce musimy ją mocno zakotwiczyć także we wspólnocie europejskiej, czyli polska twarz musi być twarzą, jaką była na początku lat 90., począwszy od 1989 roku. Musimy odtworzyć to, co było dawniej naszą marką, znakiem rozpoznawczym w Europie i na świecie. Myślę, że nie ma ważniejszego zadania dla polityka, który w różnych międzynarodowych gremiach bierze udział. Czuję, że po wyborach samorządowych jest duża nadzieja. W Europie wszystkie oczy są skupione na Polsce, bo jesteśmy dużym krajem mogącym wpłynąć na sytuację w nowej kadencji Parlamentu Europejskiego i kształt całej UE na najbliższe lata. 30 lat temu Polacy uruchomili domino nad Wisłą, które zmieniło geopolitycznie całą Europę. Wierzę, że dzisiaj możemy również uruchomić takie europejskie domino, które pozwoli Wspólnocie się wzmocnić, a jednocześnie nada nowy impet działaniom Brukseli. Rozmawiał Paweł Sobczak