Baza obejmuje łącznie 49 611 709 nazwisk i zawiera również numery identyfikacyjne (odpowiednik PESEL-u), adresy, daty urodzenia oraz imiona i nazwiska rodziców. Dziennikarze śledczy AP sprawdzili wyrywkowo informacje dotyczące dziesięciu osób nie będących obywatelami Turcji. W ośmiu przypadkach ich dane pokrywały się z personaliami ujawnionymi przez cyberprzestępców. Hakerzy z satysfakcją wyróżnili dane osobowe czołowych polityków tureckich: prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana i premiera Ahmeta Davutoglu. Zamieścili też specjalne przesłanie dla obu mężów stanu. Napisali w nim: "I któż by pomyślał, że wstecznictwo ideologiczne, kumoterstwo i podsycanie ekstremizmu religijnego, może doprowadzić do technologicznej zapaści i bez tego słabej słabej infrastruktury?" Portal, na którym opublikowano bazę danych, należy do islandzkiej grupy hakerskiej, która posługuje się w swej działalności serwerami zlokalizowanymi w Rumunii. Agencja podkreśla, że władze w Ankarze nie są jedynymi, które stały się obiektem podobnych ataków i przypomina, że w kwietniu 2015 r. z powodu włamania do serwerów w USA dokonanego przez hakerów pochodzących najprawdopodobniej z Chin wyciekły dane pracownicze 22 mln Amerykanów.