Nancy Fleurancois, amerykańska lekarka-wolontariuszka z Newarku, pracująca w zniszczonym szpitalu w mieście Jacmel (na południowy zachód od haitańskiej stolicy) powiedziała odwiedzającemu tę placówkę przedstawicielowi ONZ, że jej zespół udziela codziennie pomocy około 500 osobom; wiele z nich trafia do szpitala dopiero teraz. Jak twierdzi lekarka, na miejscu potrzeba antybiotyków, sprzętu medycznego i chirurgicznego. Zastępca oenzetowskiej misji na Haiti Anthony Banbury podkreślił, że leków brakuje w całym kraju. Według pracowników pomocowych, wśród potrzeb na pierwszym miejscu jest woda, następnie namioty, a dopiero na trzecim miejscu lekarstwa. Potrzeby są olbrzymie, lecz nie sposób dostarczyć wszystkiego na Haiti wystarczająco szybko lub rozprowadzić w kraju, gdzie całkowicie zrujnowana jest infrastruktura - pisze agencja Associated Press. Rzecznik Międzynarodowej Federacji Czerwonego Krzyża Joe Lowry powiedział, że kataklizm "uderzył w haitański system opieki zdrowotnej". - Szpitale zostały zniszczone, personel medyczny zginął lub został ranny - powiedział Lowry. ONZ szacuje, że w wyniku trzęsienia ziemi obrażenia odniosło około 200 tysięcy ludzi. Tysiące osób, którym amputowano kończyny, wymagają teraz pooperacyjnej opieki medycznej, żeby zapobiec infekcji. Poważnym problemem jest również malaria. Brakuje leków przeciwko tej tropikalnej chorobie. W szpitalu Bernard Mevs niedaleko lotniska w Port-au-Prince większość dzieci choruje właśnie na malarię. Według Kathleen Sejour z tej placówki, zapasy jeszcze są, ale nie na długo. Na Haiti wyczerpują się również zapasy krwi. Organizacja pozarządowa Lekarze bez Granic zaapelowała do Haitańczyków o oddawanie krwi. - Przeprowadzamy bardzo wiele operacji. Potrzebujemy pilnie krwi - powiedziała współpracowniczka organizacji. Lekarze bez Granic udzielili dotychczas pomocy ponad 6 200 pacjentom - ofiarom trzęsienia ziemi i przeprowadzili około 1 000 operacji. Tragiczna sytuacja kobiet Agencja AFP zauważa, że po trzęsieniu ziemi na Haiti wzrosła przemoc, w tym zwłaszcza liczba gwałtów. - Napadów na bezbronne, śpiące pod namiotami kobiety i dziewczyny dokonują całe grupy bandytów - powiedział Mario Andresol z haitańskiej policji. Na razie nie ma dostępnych danych liczbowych w tej sprawie, ale organizacje kobiece w Port-au-Prince dysponują informacjami o poszczególnych przypadkach i powiadomiły o tym procederze oenzetowskie władze na Haiti. - Na ulicach grasuje około siedmiu tysięcy bandytów, którzy w dniu trzęsienia ziemi uciekli z więzienia w Port-au-Prince - powiedział Andresol. Trzęsienie przetrzebiło również szeregi policji. - Straciliśmy 70 funkcjonariuszy, blisko 500 zaginęło, a 400 zostało rannych - dodał policjant. Na 6 tysięcy policjantów z regionu Port-au-Prince, zamieszkanego przez 3 miliony ludzi, tylko 3 433 stróżów prawa odpowiedziało na wezwanie o pomoc. - Z taką skutecznością policja z trudem będzie mogła reagować na nowe formy przestępczości jak gwałty, czy grabieże - ocenił Andresol. Zaznaczył, że podejmowane są działania nad "przywracaniem morale wśród kadry policyjnej". Wezwał jednocześnie do lepszej współpracy z zagranicznymi siłami bezpieczeństwa, które przybyły na Haiti, żeby odciążyć haitańską policję. Władze Japonii oświadczyły, że w lutym wyślą na Haiti ekipę inżynieryjną swoich Sił Samoobrony, która weźmie udział w oenzetowskiej misji utrzymania pokoju na Haiti. Szef japońskiej dyplomacji Katsuya Okada zapowiedział wysłanie personelu, liczącego około 350 ludzi, w tym osób odpowiedzialnych za logistyczne wsparcie. Sama ekipa inżynieryjna będzie liczyła 190 członków i będzie odpowiedzialna m.in. za usuwanie gruzów.