W prowizorycznych miasteczkach namiotowych na gruzach Port-au-Prince przebywają tysiące dzieci, którymi nie ma się kto zająć. Są wyjątkowo narażone na choroby, a także szajki porywaczy, którzy jeszcze przed trzęsieniem polowali na pozbawione opieki dzieci, żeby sprzedać je do obcych rodzin jako służących. Rzeczniczka UNICEF w Genewie Veronique Taveau przyznała, że organizacja słyszała o przypadkach dzieci, które zniknęły z haitańskich szpitali. - Trudno jest ustalić, jaka jest rzeczywistość - powiedziała. Zapewniła jednocześnie, że UNICEF wzmocnił kontrolę bezpieczeństwa w szpitalach i sierocińcach. Przedstawicielka haitańskiego rządu Marie Laurence Jocelyn-Lassegue informowała, że władze zawiesiły nowe adopcje właśnie z powodu obaw o korupcję i zaniedbania w systemie. - W przypadku niektórych dzieci nie wiemy nawet, czy ich rodzice żyją - zaznaczyła. Rzeczniczka organizacji Save the Children Kate Conradt oznajmiła, że eksperci ONZ szacują, że nawet milion dzieci może być bez opieki lub osieroconych po stracie co najmniej jednego rodzica w trzęsieniu z 12 stycznia. Haiti liczy ok. 10 mln mieszkańców. Niektórzy najmłodsi Haitańczycy są mimo braku opieki wypisywani ze szpitali, ponieważ po prostu brakuje dla nich łóżek. "Pracownikom sektora medycznego rekomenduje się, by wysyłali dzieci odseparowane od rodziny lub pozbawione opieki do specjalnych ośrodków przygotowanych na ich przyjęcie" - napisano w ostatnim raporcie ONZ. UNICEF wspólnie z organizacją Save the Children i Czerwonym Krzyżem rozpoczął rejestrowanie zagrożonych dzieci i wskazał trzy tymczasowe ośrodki opieki i sierocińce, w których dzieci mogą otrzymać schronienie. Ponadto w 13 obozach powstały tzw. przestrzenie dziecięce, zapewniające najmłodszym opiekę. Trzy agencje starają się także połączyć rozdzielone rodziny, tworząc wspólną bazę danych członków rodzin. W głównym szpitalu Port-au-Prince pediatra Winston Price zajmuje się grupą ok. 80 dzieci rozmieszczonych w czterech namiotach na terytorium szpitala. "Może niektórzy z rodziców nawet nie szukają swoich dzieci, ponieważ ich domy zostały zburzone i mogą podejrzewać, że dzieci były wewnątrz. A może dzieci udało się wyciągnąć i teraz się szukają" - zastanawia się urodzony na Haiti Price, który na co dzień mieszka w Nowym Jorku, a teraz jako wolontariusz pracuje w Port-au-Prince. Według ostatniego oficjalnego bilansu, po trzęsieniu ziemi spod gruzów wydobyto ciała co najmniej 150 tys. ludzi.