W miesiąc po wielkim trzęsieniu ziemi, które nawiedziło 12 stycznia Port-au-Prince i okoliczne miasta, tylko dla niewielkiej części spośród 1 miliona 200 tysięcy ludzi bez dachu nad głową starczyło namiotów przysłanych z zagranicy. Gdy lunął deszcz, tłumy rzuciły się do ucieczki w poszukiwaniu choćby kawałka dachu w ruinach domów. Zaimprowizowane schronienia z kartonu, kawałków plastiku nie mogły zatrzymać wody lecącej z nieba. W obozie numer 14, w Marassa, około 2 500 bezdomnych obozowało w głębokim korycie wyschniętego potoku. Gdy lunął deszcz, ludzie musieli uciekać przed powracającą do potoku wodą. Na Champ de Mars, Polu Marcowym w Port-au-Prince doszło w czwartek do spontanicznej demonstracji: jej uczestnicy protestowali przeciwko spekulacji plastikowymi płachtami, które stały się główną ochroną przed deszczem. W ciągu ostatnich godzin wielokrotnie zdrożały. Media haitańskie podały, że Unia Europejska, krytykowana dotąd na Haiti za powolność w dostarczaniu pomocy, obiecała zorganizować operację wojskową, której celem będzie zapewnienie bezdomnym Haitańczykom schronienia przed nastaniem pory deszczowej. Specjalni wysłannicy światowych mediów piszą z Haiti, że w gruncie rzeczy nikt nie wie, ile ofiar pociągnęła za sobą najgorsza katastrofa w historii tego kraju. Według najnowszych oficjalnych danych haitańskiego MSW - jest ich od 217 000 do 230 000. Agencja AP pisze z Haiti, że są to przybliżone dane, dotyczące ciał zakopanych w masowych grobach, w rowach przydrożnych czy innych miejscach. Nikt jednak na razie nie jest w stanie policzyć tych, którzy pozostali pod gruzami. O rozmiarach tragedii świadczy potworny odór wydobywający się z ruin. Około trzydziestki wolontariuszy z organizacji humanitarnych, wspomaganych w swej działalności przez UNICEF, rozpoczęło w czwartek przeczesywanie Port-au-Prince w poszukiwaniu dzieci pozostających bez żadnej opieki. W najbliższych dniach liczba specjalistów uczestniczących w tej operacji ma się zwiększyć do 150. Celem jest zapewnienie dzieciom opieki lekarskiej, wyżywienia i dachu nad głową. Rząd kubański ogłosił w czwartek, że przed końcem tygodnia wyśle na Haiti 206 lekarzy. Haitański sędzia nakazał w czwartek zwolnienie z aresztu dziesięciu amerykańskich misjonarzy baptystów, zatrzymanych przed dwoma tygodniami pod zarzutem próby nielegalnego wywiezienia z Haiti 33 dzieci. Sędzia, który prawdopodobnie uznał humanitarne motywy działania Amerykanów, zakomunikował swą decyzję prokuratorowi, który powinien wypowiedzieć się w sprawie orzeczenia sądu, ale nie może go zmienić. W trakcie śledztwa policja haitańska ustaliła, że przynajmniej w niektórych przypadkach misjonarze uzyskali nieformalną zgodę rodziców na wywiezienie ich dzieci do kraju, gdzie miałyby lepsze warunki życia. W Haiti było przed trzęsieniem ziemi około trzystu sierocińców, w których znajdowało schronienie 50 000 dzieci. Część z nich znikła 12 stycznia z powierzchni ziemi. W schronisku dla dzieci niepełnosprawnych prowadzonym przez katolicką zakonnicę, siostrę Teresę w Jacmel było 300 dzieci. Tylko 80 zdołano uratować spod gruzów szkoły i internatu. 30 z nich zmarło już po trzęsieniu ziemi wskutek braku opieki lekarskiej. Pozostałe uczą się i śpią pod gołym niebem.