Popierana przez konserwatywny ruch Tea Party O'Donnell wystąpiła w czwartek w Wilington w Klubie Rotarianów, zrzeszającym finansową i profesjonalną elitę stanu, która była do niedawna bastionem Partii Republikańskiej (GOP). Wzięła tam udział w debacie ze swoim demokratycznym oponentem Chrisem Coonsem, z którym poprzedniego wieczora starła się też na Uniwersytecie Delaware w Newark. Większość spośród około 200 widzów czwartkowej konfrontacji - biznesmeni, menadżerowie korporacji i działacze organizacji non-profit - nie kryła po debacie, że bardziej przekonał ich do siebie demokratyczny kandydat. - Christine O'Donnell umie mówić, ale teraz potrzebujemy kogoś, kto nie tylko mówi, ale coś pożytecznego robi. Chris Coons dowiódł, że to potrafi, kiedy był szefem władz hrabstwa Newcastle. Po tej debacie ma mój głos - powiedział Bill Ward, właściciel firmy badania rynku w Wilmington. Mini-sondaż przeprowadzony po debacie przez grupę dziennikarzy zagranicznych obsługujących kampanię w Delaware wykazał, że około 2/3 członków Klubu Rotarianów skłonnych jest głosować na Coonsa w listopadowych wyborach. 41-letnia O'Donnell zasłynęła w USA, jako "kandydatka znikąd". Niedoszła aktorka i okazjonalna komentatorka telewizyjna, znana była głównie w Delaware od 15 września, kiedy niespodziewanie pokonała w republikańskich prawyborach faworyta partyjnego establishmentu, długoletniego kongresmana i byłego gubernatora, Mike'a Castle. Jak się okazało, decydującą rolę odegrało poparcie skrajnie prawicowej Tea Party i jej nieformalnej przywódczyni Sary Palin. "Herbaciani" zebrali kilkanaście milionów dolarów na jej kampanię. - Były to pieniądze z poza stanu. O'Donnel jest przykładem polityka +zdalnie sterowanego+. Sam ultrakonserwatywny senator Jim DeMint z Karoliny Południowej przeznaczył na jej kampanię ćwierć miliona dolarów. Być może to nowy trend - wskutek postępującej politycznej polaryzacji, polityka w USA staje się mniej lokalna, a coraz bardziej "krajowa" - powiedział szef Center for Political Communication na Uniwersyetcie Delaware, znany komentator telewizyjny Ralph Begleiter. Po wygranej O'Donnell media przypomniały jej wyznanie w czasie wywiadu telewizyjnego z 1998 roku, kiedy powiedziała, że jako studentka "bawiła się w czary". Ujawniono także, że w swej oficjalnej biografii kandydatka GOP podała, że studiowała na Uniwersytecie Oxforda, podczas gdy w rzeczywistości uczęszczała tylko na kursy zorganizowane przez jej college na terenie tej słynnej brytyjskiej uczelni. Wkrótce potem O'Donnell sponsorowała ogłoszenie telewizyjne, w którym stwierdzała: "Nie jestem czarownicą. Jestem taka jak ty". W zgodnej opinii ekspertów, kandydatka Tea Party "podłączyła się" pod wzbierające w USA nastroje frustracji i gniewu na urzędujących polityków, wywołane recesją i stagnacją na rynku pracy. O'Donnell przedstawia się jako orędowniczka zwykłych ludzi - ofiar rządzącej ekipy w Waszyngtonie. Podobnie jak inni kandydaci GOP wylansowani przez Sarę Palin, kładzie nacisk problemy ekonomiczne, unikając poruszania kontrowersyjnych kwestii z dziedziny społeczno-kulturowej, jak aborcja, prawa gejów i religia. W czasie obu debat w Delaware została jednak przez moderatorów zmuszona do wypowiedzi na te tematy - przypomnieli oni jej wcześniejsze wystąpienia, kiedy była rzeczniczką ruchu Pro Life, nazywała homoseksualizm "zaburzeniem psychicznym", oraz prowadziła kampanię przeciw seksowi przedmałżeńskiemu i... masturbacji. W czasie środowej debaty zapytana o pogląd na temat teorii ewolucji, odpowiedziała, że o tym, czy należy jej uczyć, "powinny decydować poszczególne okręgi szkolne". W niektórych stanach konserwatywnego "pasa biblijnego" na południu i środkowym zachodzie USA lokalne społeczności zarządziły nauczanie kreacjonizmu - biblijnej interpretacji powstania życia na ziemi - jako alternatywy dla teorii Darwina. W czasie debaty w czwartek w Klubie Rotarianów, O'Donnell oświadczyła, że "życie zaczyna się od poczęcia" i zapowiedziała, że jeśli zostanie senatorem, prezydentowi Obamie trudniej będzie mianować kolejnego liberalnego sędziego do Sądu Najwyższego (Senat zatwierdza nominacje do sądów federalnych). W obu starciach z Coonsem, kandydatka GOP koncentrowała się na atakach na swego konkurenta. Coons wyraźnie tego unikał, a chwilami sugerował, że ją lekceważy i uważa za ignorantkę nieprzygotowaną do pełnienia poważnej funkcji politycznej w Waszyngtonie.