Według szacunków zachodnich urzędników i analityków, z którymi rozmawiał "Guardian", w ćwiczeniach może wziąć udział nawet 100 tys. żołnierzy. Gdyby te przewidywania się sprawdziły, byłyby to największe rosyjskie manewry od upadku ZSRR w 1991 r. Rząd w Moskwie zapewnia jednak, że nie przekroczy limitu 13 tysięcy, powyżej którego powinien dopuścić międzynarodowych obserwatorów. Jak jednak wynika z cytowanego przez "Guardiana" raportu płk dr Tomasza Kowalika z polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej i Dominika Jankowskiego z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Rosjanie przygotowują cztery tys. wagonów kolejowych, które pozwolą na przewiezienie na Białoruś nawet 30 tys. personelu wojskowego. Dziennik podkreślił, że do wrześniowych manewrów dojdzie w momencie trudnych relacji między Rosją a USA po tym, jak amerykański Kongres nałożył niedawno na Rosję kolejne sankcje wynikające z oskarżeń jej o próbę wpłynięcia na wynik amerykańskich wyborów prezydenckich w 2016 roku. Jak zaznaczono, rosyjskie władze tłumaczą, że wzrost napięć pomiędzy Wschodem a Zachodem spowodowany jest rozszerzeniem NATO o państwa Europy Środkowo-Wschodniej, a także rozlokowaniem w Polsce i krajach bałtyckich kilku tysięcy żołnierzy w ramach wzmocnienia tzw. wschodniej flanki Sojuszu. Dla porównania w zaplanowanych na listopad największych ćwiczeniach NATO w tym roku - Trident Javelin 17 - weźmie udział około trzech tysięcy żołnierzy. W przyszłorocznych manewrach - Trident Juncture 18 - ma jednak uczestniczyć nawet 35 tys. wojskowych. "Guardian" zwrócił szczególną uwagę na niepokój władz Litwy, które obawiają się próby ataku na tzw. przesmyk suwalski, co odcięłoby kraje bałtyckie od reszty państw Sojuszu, a także wzmacniają kontrole na 45-kilometrowej granicy z należącym do Rosji obwodem kaliningradzkim. Autor tekstu podkreślił, że ćwiczenia Zapad'17 są kolejnym elementem potencjalnie groźnego zachowania Rosji w regionie. Przypomina o cyberatakach na litewskie ministerstwa, o przelotach nad Morzem Bałtyckim kilkunastu rosyjskich samolotów wojskowych z wyłączonym transponderem i o wyposażeniu bazy w Kaliningradzie w pociski Iskander mogące przenosić głowice nuklearne. Dziennikarz brytyjskiej gazety porównał stawiany płot odgradzający Litwę od obwodu kaliningradzkiego do słynnego przejścia granicznego Checkpoint Charlie, które w trakcie zimnej wojny oddzielało Berlin Wschodni od Zachodniego. Podkreślił, że choć nie stanowi fizycznej bariery przed inwazją, to jest linią demarkacyjną, której przekroczenie miałoby poważne konsekwencje. Litewski minister spraw wewnętrznych Eimutis Misiunas powiedział "Guardianowi", że ogrodzenia na granicy z obwodem kaliningradzkim jest "czerwoną linią dla Rosji". Przekonywał jednak, że jego kraj "nie walczy z Rosją i nie chce walczyć z Rosją". "Mamy takiego sąsiada, wiemy jak z nim żyć i tak żyjemy" - dodał z uśmiechem. Rosyjskie manewry Zapad'2017 odbędą się w dniach 14-20 września. W trakcie zimnej wojny manewry Zapad były największymi ćwiczeniami sowieckiej armii, w których brało udział nawet do 150 tys. wojskowych. Z Londynu Jakub Krupa