Dyrektor państwowego Ośrodka Zwalczania i Prewencji Chorób (CDC) dr Richard Besser przyznał w poniedziałek, że "pojawiły się napawające otuchą sygnały". Zastrzegł jednak, że jeszcze za wcześnie, by uznać, że sytuacja jest pod kontrolą. Zwraca się uwagę, że chociaż liczba zachorowań w USA jest największa po Meksyku, to co roku ok. 36 tys. Amerykanów zapada na zwykłą grypę i wielu z nich - przeważnie starszych osób - umiera. W USA wciąż zarejestrowano tylko jeden przypadek zgonu na grypę, nazywaną teraz oficjalnie H1N1 - od symbolu wirusa, który ją powoduje; władze unikają określenia "świńska grypa" po protestach hodowców świń. - Widzimy zachęcające sygnały, co nas bardzo satysfakcjonuje. Nie dostrzegamy czynników, które występowały w wypadku pandemii z 1918 roku - mówił Besser w niedzielę w wywiadzie dla telewizji ABC News. Besser nawiązywał do grypy-hiszpanki, która w 1918 r. zabiła na całym świecie kilkadziesiąt milionów ludzi. Także dr Anne Schuchat z CDC powiedziała, że epidemia świńskiej grypy w USA "w większości przypadków" ma łagodny przebieg. Ostrzegła jednak, że "zagrożenie jeszcze nie minęło". Zwróciła ona uwagę na specyficzne cechy nowej odmiany grypy, jak fakt, że zapada na nią wyjątkowo duża liczba osób młodych. W USA średnia wieku chorych to 17 lat. Poinformowała też o działaniach CDC na rzecz produkcji szczepionki na świńską grypę. Ośrodek przygotowuje specjalne preperaty z próbek wirusów, które mogą być użyte do wytwarzania szczepionki. Trwają też prace nad szczepionką dla świń. 30 osób w USA hospitalizowano, w tym wiele dzieci i nastolatków. Zamknięto kilkaset szkół, w tym w Waszyngtonie i okolicach cztery. Stanowi to jednak drobny ułamek procenta wszystkich szkół. W Nowym Jorku otwarto ponownie średnią szkołę katolicką w dzielnicy Queens, gdzie pojawiły się jedne z pierwszych przypadków grypy w USA.