Po nieudanej próbie wywołania kolejnego przewrotu w maju 2011 roku (tym razem skierowanego przeciwko Micheilowi Saakaszwilemu) Nino Burdżanadze znalazła się na politycznym marginesie. Jej partia Ruch Demokratyczny-Zjednoczona Gruzja cieszyła się śladowym poparciem społecznym, a ona sama według rankingów publikowanych w 2012 roku była politykiem, któremu nie ufało około 60-70 procent Gruzinów. CZYTAJ WIĘCEJ O WSCHODZIE EUROPY NA STRONACH "NOWEJ EUROPY WSCHODNIEJ" Nie potrafiła zjednoczyć rozproszonej i skłóconej wewnętrznie opozycji. Nawet w jej radykalnym nurcie, opowiadającym się za obaleniem gruzińskich władz w wyniku demonstracji ulicznych a nie demokratycznych wyborów miała konkurencję. O palmę pierwszeństwa wśród "rewolucjonistów" musiała rywalizować chociażby z Partią Gruzji Sozarego Subari i Lewana Gaczecziladze (byłego rzecznika praw obywatelskich i byłego kandydata na prezydenta w wyborach w 2008 roku) czy z Ruchem na Rzecz Sprawiedliwej Gruzji Zuraba Nogaideli (byłego premiera w latach 2005-2007). Rolę mesjasza prowadzącego przeciwników Saakaszwilego przejął w końcu najbogatszy Gruzin Bidzina Iwaniszwili, którego koalicja wyborcza od października zeszłego roku rządzi krajem. W trakcie spotkania w sierpniu 2012 roku (na niespełna dwa miesiące przed wyborami parlamentarnymi) Iwaniszwilego z Burdżanadze, żelazna dama gruzińskiej polityki zadeklarowała wycofanie swojego ugrupowania z walki wyborczej i poparła Gruzińskie Marzenie. Czy i co w zamian za ten gest obiecał Burdżanadze aktualny gruziński premier? Błyskotliwa kariera Burdżanadze, z wykształcenia prawniczka z tytułem doktora uzyskanego na moskiewskim Uniwersytecie Łomonosowa, rozpoczęła karierę polityczną w ramach Gruzińskiego Związku Obywatelskiego - partii władzy prezydenta Eduarda Szewardnadze. Początkowo była ekspertem ministerstwa ochrony środowiska, następnie parlamentarnej komisji spraw zagranicznych, w 1995 roku została deputowaną partii rządzącej, a w latach 2001-2008 była spikerem gruzińskiej legislatywy. U schyłku rządów Szewardnadze przeszła (podobnie jak Micheil Saakaszwili i Zurab Żwania) do opozycji zakładając ugrupowanie Burdżanadze-Demokraci. Triumwirat ten stanął na czele społecznego przewrotu, który do historii przeszedł pod nazwą "rewolucji róż". Już w 2003 roku Burdżanadze przymierzała się do najwyższego stanowiska w państwie. Ze względu jednak na ogromną popularność Saakaszwilego, który w czasie listopadowych dni 2003 roku objawił swój polityczny talent, stając się prawdziwym trybunem ludowym, zrezygnowała z własnych ambicji, poparła go w wyborach prezydenckich, zadowalając się stanowiskiem przewodniczącej parlamentu. W swojej karierze politycznej dwukrotnie pełniła zresztą obowiązki prezydenta: po raz pierwszy po ustąpieniu Szewardnadze, a po raz drugi pod koniec 2007 roku, kiedy do dymisji w wyniku protestów społecznych podał się Saakaszwili, umożliwiając w ten sposób przeprowadzenie przedterminowych wyborów prezydenckich. Jej współpraca z Saakaszwilim układała się w miarę dobrze do czasu wyborów parlamentarnych w maju 2008 roku. Burdżanadze zdecydowała się wówczas opuścić ugrupowanie rządzące i odejść z polityki na skutek, jak tłumaczyła, "różnicy zdań z prezydentem". Nieoficjalnie mówiono, że Saakaszwili coraz bardziej marginalizował ją w partii, czego przejawem miało być między innymi nieumieszczenie jej na czele listy wyborczej ("jedynkę" otrzymał późniejszy spiker parlamentu Dawid Bakradze). Burdżanadze zniknęła wówczas z życia publicznego na kilka miesięcy, jednak po przegranej przez Gruzję wojnie sierpniowej założyła stowarzyszenie i przeszła do ostrej krytyki obozu władzy zarzucając mu wywołanie konfliktu z Rosją. W końcu, w piątą rocznicę rewolucji róż, założyła własne ugrupowanie Ruch Demokratyczny-Zjednoczoną Gruzję, zarzucając Saakaszwilemu zdradę rewolucyjnych ideałów. Z czasem atakowała prezydenta z coraz większą brutalnością domagając się jego ustąpienia. Zmieniła także swoje zapatrywania na politykę zagraniczną: argumentując, że Gruzja mimo wszystko musi porozumieć się z Rosją, pojechała do Moskwy, gdzie gościł ją sam Władimir Putin. Saakaszwili nie przebierając w słowach oskarżył ją o zdradę i określił mianem "taniej dziwki". Ostatnim znaczącym akordem jej działalności politycznej była nieudana próba zorganizowania protestów antyprezydenckich w maju 2011 roku, która zakończyła się porażką i rozbiciem demonstracji przez siły porządkowe. Zrezygnowana i przegrana Burdżanadze zniknęła z pierwszej linii politycznego frontu. Walka prezydencka Z pewnością najważniejszym wydarzeniem 2013 roku w gruzińskiej polityce będą jesienne wybory prezydenckie, które w zamierzeniu Gruzińskiego Marzenia mają być postawieniem kropki nad "i": pełnym przejęciem władzy w kraju. W rządzącej koalicji trwają jednak coraz większe spory w tej kwestii. Swoich prezydenckich ambicji nie ukrywa minister obrony i lider Naszej Gruzji-Wolnych Demokratów, partii wchodzącej w skład koalicji Gruzińskie Marzenie, Irakli Alasania, któremu niedawno skrzydła próbował podciąć Iwaniszwili odwołując go ze stanowiska wicepremiera. Gruziński premier i jego partia Gruzińskie Marzenie-Demokratyczna Gruzja zdają się skłaniać do koncepcji zmiany zasad wyboru gruzińskiej głowy państwa. Z modelu bezpośredniego (powszechne głosowanie) chcą przejść na pośredni (decyzję podejmuje parlament). W przypadku zmian w konstytucji i w systemie wyborczym, jako kandydat obozu władzy wskazywany jest zausznik gruzińskiego premiera Wachtanga Kmaladze - mało znany i pozbawiony charyzmy oraz ambicji polityk Partii Republikańskiej, aktualnie przewodniczący parlamentarnej komisji prawa. Scenariusz ten będzie jednak trudny do zrealizowania. Żeby wprowadzić w życie system wyborów pośrednich, należałoby zmienić konstytucję, na co potrzeba dwóch trzecich głosów (Gruzińskie Marzenie posiada 85 na 150 deputowanych, może liczyć ponadto na poparcie 11 posłów, którzy opuścili klub Zjednoczonego Ruchu Narodowego, co daje w sumie 96 głosów). Scenariusz parlamentarny gwarantowałby łatwą wygraną i niedopuszczenie do ewentualnych kłótni i nieporozumień wewnątrz obozu rządzącego (choć i tego nie można wykluczyć - partia Irakliego Alasanii mogłaby się wyłamać). Wybory powszechne niosą za sobą zdecydowanie większe ryzyko. Choć coraz bardziej prawdopodobny wydaje się być scenariusz, w którym Gruzińskiemu Marzeniu nie uda się wystawić jednego pretendenta do prezydenckiego fotela, jednak wybór prezydenta rozstrzygnie się mimo wszystko najpewniej wewnątrz obozu rządzącego. Trudno spodziewać się bowiem, że kandydat opozycji - Zjednoczonego Ruchu Narodowego - będzie w stanie realnie zagrozić nominatowi Iwaniszwilego. W tym kontekście najczęściej wymieniane jest nazwisko bliskiego współpracownika Micheila Saakszwilego i mera stołecznego Tbilisi Gigi Ugulawy, jednak partia proprezydencka wydaje się być w głębokiej politycznej defensywie i będzie potrzebowała jeszcze sporo czasu, aby przejść do politycznego ataku i odzyskać zaufanie Gruzinów. Czy jednak tę polityczną układankę nie naruszy (nie)spodziewany powrót do gry Nino Burdżanadze? Powrót do politycznej gry? W trakcie wspomnianej sierpniowej rozmowy w zeszłym roku Iwaniszwili miał obiecać Burdżanadze wystawienie jej jako kandydata na prezydenta w 2013 roku, w przypadku wygranej Gruzińskiego Marzenia w wyborach parlamentarnych. Na ile informacje te są prawdziwe, trudno powiedzieć. Jeśli jednak nawet taka obietnica padła z ust Iwaniszwilego, dzisiaj gruziński premier jest bardzo daleki od jej spełnienia. Burdżanadze uaktywniła się niedawno przy okazji zamieszek, które wybuchły przed Biblioteką Narodową, w której orędzie wygłosić miał Micheil Saakaszwili. Po wspomnianych zajściach skrytykowała prezydenta oraz "prorokowała", że Zjednoczony Ruch Narodowy wystawi w wyborach prezydenckich wspomnianego mera Gigi Ugulawę bądź byłego premiera Wano Merabiszwilego. Gorzkich słów nie szczędziła zresztą również Iwaniszwilemu. Sprzeciwiła się koncepcji wyboru głowy państwa przez parlament i nadanie jej tylko symbolicznego i reprezentacyjnego charakteru. Nazwisko Burdżanadze pojawiło się także w kontekście nowego projektu politycznego, w ramach którego zjednoczone miałyby zostać wszystkie prorosyjskie siły na gruzińskiej scenie politycznej. Taką platformę miałby organizować wracający z Rosji do Gruzji były minister do spraw bezpieczeństwa z okresu rządów Eduarda Szewardnadze, Waleri Kaburdzania. Podobno, miał on już rozmawiać na ten temat z byłym deputowanym Kachą Kukawą (liderem partii Wolna Gruzja), Zurabem Nogaideli i Nino Burdżanadze. Kaburdzania do swojego projektu politycznego chciałby zaprosić również dwie siły wchodzące aktualnie w skład koalicji Gruzińskie Marzenie: Radę Narodową Gubaza Sanikidze i partię Przemysł Uratuje Gruzję Gogiego Topadze (w ten sposób nowa siła polityczna miałaby od razu swoją reprezentację parlamentarną). Burdżanadze zdając sobie sprawę, że na poparcie Iwaniszwilego i Gruzińskiego Marzenia jako całości nie ma co liczyć, będzie stawiała na rozbicie koalicji gruzińskiego miliardera i wraz z byłym protegowanym Szewardnadze przystąpi do budowy swojego silnego zaplecza politycznego. Iwaniszwili z pewnością coraz bardziej obawia się takiego rozwoju zdarzeń. Pokonując Zjednoczony Ruch Narodowy i marginalizując Micheila Saakaszwilego gruziński premier nie przewidział, że może mu wyrosnąć konkurencja z drugiej strony, chcąca w o wiele większym stopniu niż Iwaniszwili "zacieśniać" stosunki z Moskwą. Zasadnicze jednak pytanie brzmi: jak wielkie zapotrzebowanie społeczne istnieje na taką propozycję polityczną? Wydaje się, że popyt na nową prorosyjską partię może wzrosnąć wraz z nieuniknionym rozczarowaniem rządami obecnej ekipy, której - co jest niemal pewne - nie uda się w krótkim czasie zaspokoić rozbuchanych oczekiwań Gruzinów, w szczególności odnoszących się do poprawy sytuacji materialnej. Dlatego też lider Gruzińskiego Marzenia zrobi wszystko, aby przyszłego prezydenta wybrał parlament, a nie społeczeństwo w powszechnych wyborach. Wszystko wskazuje na to, że spór pomiędzy Iwaniszwilim a Saakaszwilim coraz bardziej zacznie ustępować miejsca konfrontacji gruzińskiego miliardera i żelaznej damy gruzińskiej polityki z niemrawą asystą przegranego politycznie prezydenta. Z pewnością najbliższe miesiące zapowiadają dalsze turbulencje i napięcia na gruzińskiej scenie politycznej, które doprowadzić mogą do pojawienia się nowych konfiguracji i sojuszy politycznych. Wojciech Wojtasiewicz "NOWA EUROPA WSCHODNIA". CZYTAJ WIĘCEJ O WSCHODZIE EUROPY