W Gruzji miała miejsce aksamitna rewolucja - powiedział lider opozycji w tym kraju Michaił Saakaszwili, który stwierdził, że w kraju doszło do pokojowego obalenia władz. Saakaszwili zajął dzisiaj ze swoimi zwolennikami budynek parlamentu i nakazał członkom prorządowych ugrupowań jego opuszczenie. Mówiąc o aksamitnej rewolucji nawiązał do wydarzeń czechosłowackich z jesieni 1989 roku. Po tych słowach przekazał miejsce przewodniczącego izby swojej sojuszniczce Nino Burdżanadze, która kierowała parlamentem poprzedniej kadencji. Ta z kolei później ogłosiła się prezydentem. - Będzie pełniła obowiązki prezydenta Gruzji przez 45 dni, do chwili przeprowadzenia przedterminowych wyborów prezydenckich - oświadczył jeden z przywódców opozycji, były przewodniczący parlamentu Zurab Żwanija. - To próba zamachu stanu i próba obalenia prezydenta - powiedział dziennikarzom Szewardnadze. - Nie mogę zrobić tego w żaden inny sposób - ogłaszam stan wyjątkowy. To jest rozkaz specjalny i w jego realizacji będą uczestniczyć Ministerstwo Obrony i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. One przywrócą porządek - oświadczył. Przed budynkiem MSW, oddalonym o 2 km od parlamentu, stanęły cztery pojazdy opancerzone oraz kilkanaście autobusów i mikrobusów z żołnierzami. Podczas wiecu przed siedzibą parlamentu, Żwanija, który kieruje wraz z panią Burdżanadze, blokiem Demokraci, wezwał policję i wojsko, by "nie słuchały rozkazów Eduarda Szewardnadze". Saakaszwili zadeklarował, że gwarantuje prezydentowi Eduardowi Szewardnadze nietykalność i wezwał go do dymisji. W wypowiedzi dla telewizji CNN zaznaczył, że Szewardnadze mógłby pozostać na urzędzie, jeśli rozpisze przedterminowe wybory. - Pozwólmy ludziom wybrać następnego prezydenta - powiedział. - Gruzja potrzebuje reform. Potrzebujemy nowej energii - dodał. Zapewnił, że opozycja odrzuca przemoc, a jej protest pozostaje pokojowy. - Nie mamy broni - mówił. Według agencji ITAR-TASS, zwolennicy opozycji przełamując krótki opór policji weszli na teren otaczający kancelarię prezydenta i znajdują się u wejścia do jego biura. Deklarują, że pozostaną przed budynkiem, aż przybędzie Nino Burdżanadze. Sam Szewardnadze jest podobno 5 km dalej, w oficjalnej rezydencji Krcanisi. Wieczorem rozmawiał z amerykańskim sekretarzem stanu Colinem Powellem i rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Jak powiedział, Powell wyraził "zaniepokojenie niekonstytucyjnym rozwojem sytuacji" w Gruzji. "Zaaprobował działanie sił porządkowych, które zdołały uniknąć przelewu krwi" i zapowiedział, że wkrótce złoży w Gruzji wizytę. Putin też wyraził zaniepokojenie oraz nadzieję, że "kryzys zostanie rozwiązany w sposób pokojowy, w konstytucyjnych ramach". Gruzińska opozycja przejęła kontrolę nad salą posiedzeń parlamentu w Tbilisi po południu, przerywając inaugurację parlamentu i wystąpienie Eduarda Szewardnadze. Prezydent opuścił budynek, zapowiadając, że nie ustąpi ze stanowiska. Gdy Szewardnadze usiłował dokonać otwarcia wybranego 2 listopada parlamentu, na salę weszli zwolennicy lidera opozycji. - Ten parlament jest bezprawny - krzyknął Saakaszwili, a wśród rzędów foteli doszło do utarczek między jego zwolennikami a posłami dwóch prorządowych ugrupowań. Szewardnadze próbował kontynuować przemówienie, jednak po paru minutach jego ochrona wyprowadziła go z sali. - Nie odejdę - oświadczył około pięciu tysiącom swoich zwolenników zebranych wokół parlamentu. Są tam też tysiące opozycjonistów. Twierdzą, że wybory 2 listopada zostały sfałszowane. W Gruzji "dokonano zamachu stanu" - taki komunikat, cytowany przez agencję ITAR-TASS, wydała służba prasowa prezydenta. "22 listopada na posiedzenie parlamentu w czasie wystąpienia prezydenta wdarł się lider 'Ruchu Narodowego' Michaił Saakaszwili wraz z uzbrojonymi osobami. Zbrojny atak na prezydenta zakończył się bez ofiar, prezydent Edward Szewardnadze żyje" - głosi komunikat. Rosyjskie Ministerstwo Obrony ogłosiło, że wydarzenia w Tbilisi to sprawa wewnętrzna Gruzji i rozmieszczone na Zakaukaziu wojska rosyjskie nie interweniują. - Grupa wojsk rosyjskich na Zakaukaziu nie ingeruje w wydarzenia w Tbilisi, które ocenia się jako wyłącznie wewnętrzną sprawę Gruzji. Wszystkie rosyjskie oddziały znajdują się w miejscach stałej dyslokacji i realizują codzienne zadanie w zwykłym trybie - zapewnia ministerstwo. Gruziński minister spraw wewnętrznych Koba Narczemaszwili poinformował, że w starciach pod parlamentem rannych zostało kilku policjantów, stan dwóch z nich jest ciężki. Podkreślił, że policja nie użyła siły przeciwko demonstrantom, gdy próbowała nie wpuścić ich do gmachu parlamentu. Narczemaszwili potwierdził, że ogłoszenie stanu wyjątkowego w kraju oznacza także wprowadzenie godziny policyjnej. Zapewnił, że jego resort podejmie wszelkie przewidziane prawem kroki dla zrealizowania decyzji prezydenta Eduarda Szewardnadze o wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Inauguracja nowo wybranego gruzińskiego parlamentu okazała się niemożliwa z powodu braku kworum. Według rosyjskiej agencji Interfax, cztery spośród sześciu ugrupowań parlamentarnych - Ruch Narodowy, Demokraci, Partia Pracy i Nowa Prawica - odmówiły udziału w posiedzeniu izby. Dwa ugrupowania władzy - Za Nową Gruzję i Związek Demokratycznego Odrodzenia Gruzji mają w parlamencie około połowy miejsc. To za mało by uzyskać kworum, wynoszące dwie trzecie. Agencja zwraca też uwagę, że do parlamentu nie przybył patriarcha-katolikos gruzińskiej Cerkwi prawosławnej Ilija II, który zgodnie z tradycją otwiera pierwsze posiedzenie. Michaił Saakaszwili na krótko przed rozpoczęciem wiecu dał Szewardnadze "45 minut na uznanie porażki wyborczej", zapowiadając iż jeśli szef państwa tego nie uczyni, opozycja "pójdzie go szukać". Sam prezydent w przemówieniu telewizyjnym usiłował uspokoić nastroje, stwierdzając iż "parlament został demokratycznie wybrany" i "powinien jak najszybciej rozpocząć pracę". Wybory, jakie odbyły się tu 2 listopada, oficjalnie wygrały prorządowy blok Za Nową Gruzję (21,32 proc.) i popierający go Związek Demokratycznego Odrodzenia Gruzji (18,84 proc.), na którego czele stoi lider autonomicznej Adżarii Asłan Abaszydze. Opozycja, która według sondaży była zdecydowanym faworytem wyborów, uważa że głosowanie sfałszowano. Ruch Narodowy Michaiła Saakaszwili (oficjalnie 18,08 proc.) i blok Demokraci Nino Burdżanadze i Zuraba Żwanii (8,79 proc.) zapowiadali bojkot nowego parlamentu. Sytuacja w Gruzji wywołuje coraz większe zaniepokojenie na świecie. W piątek Stany Zjednoczone zaapelowały, by w związku z oskarżeniami o fałszerstwa i manipulacje podczas obliczania głosów w wyborach parlamentarnych w Gruzji przeprowadzić tam niezależne dochodzenie. Gruzińska telewizja publiczna przerwała wieczorem emisję. Przedstawiciele telewizji, z którymi skontaktowała się agencja AFP, nie umieli powiedzieć, co jest tego powodem. Niezależna telewizja gruzińska Rustawi-2 ostrzegła, że władze zamierzają ją wyłączyć. Opozycyjni demonstranci zaczęli się kierować w stronę jej siedziby. Rustawi-2 to ciesząca się wielką oglądalnością niezależna stacja telewizyjna w Gruzji, która przez minione trzy tygodnie cały czas relacjonowała manifestacje opozycji. Rosyjski minister spraw zagranicznych Igor Iwanow ma w nocy przybyć do Tbilisi. Ma się spotkać z prezydentem Eduardem Szewardnadze i przywódcami partii politycznych. Także przywódcy gruzińskiej opozycji wyrazili gotowość spotkania z Iwanowem.