Do Gruzji - wbrew temu, co obiecał - nie przyjedzie też były minister obrony Irakli Okruaszwili, współprzewodniczący Partii Gruzińskiej. Okruaszwili, na którym ciąży zarzut korupcji i który przebywa za granicą, zapowiadał, że mimo iż grozi mu zatrzymanie, przyjedzie do Tbilisi, by wziąć udział w proteście. Była przewodnicząca parlamentu Gruzji, a obecnie jedna z liderek opozycji Nino Burdżanadze oskarżyła Okruaszwilego o tchórzostwo. - Nie dotrzymał słowa i nie przyjechał - powiedziała Burdżanadze, która nazwała też "całkowicie nieodpowiedzialnymi" próby tłumaczenia nieobecności Okruaszwilego brakiem porozumienia między jego partią a ruchem opozycyjnym, którym kieruje ona. Partia Gruzińska przyłączyła się w niedzielę do akcji protestu Zgromadzenia Ludowego, której uczestnicy domagali się ustąpienia prezydenta Saakaszwilego i rozpisania przedterminowych wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Prozachodni prezydent Saakaszwili jest oskarżany przez opozycję o autorytaryzm i obarczany odpowiedzialnością za klęskę w wojnie z Rosją w sierpniu 2008 roku. Kilkudniowa wojna doprowadziła do oderwania się od Gruzji separatystycznych regionów: Abchazji i Osetii Południowej, uznanych przez Moskwę za niepodległe państwa. Zarówno Burdżanadze, jak i Okruaszwili byli sojusznikami Saakaszwilego w tzw. rewolucji róż - bezkrwawym przewrocie w Gruzji w listopadzie 2003 roku, który doprowadził do ustąpienia prezydenta Eduarda Szewardnadzego i wyboru na to stanowisko Saakaszwilego. Według Dawida Darcziaszwilego z rządzącej partii - Zjednoczonego Ruchu Narodowego - opozycja nie stanowi zagrożenia dla prezydenta Saakaszwilego.