Wcześniej informowano o 50 tysiącach demonstrantów. Jak podaje AFP, manifestanci zebrali się przed gmachem parlamentu. Tysiące kolejnych protestujących wciąż napływa do centrum miasta. - Nie mamy innego wyjścia, jak tylko tkwić tutaj do końca, aż judasz gruzińskiej polityki zrezygnuje - powiedział do zgromadzonego tłumu Lewan Gaczecziładze, kandydat opozycji w styczniowych wyborach prezydenckich. - Dzisiaj jest dzień referendum w Gruzji - powiedział były gruziński ambasador przy ONZ Irakli Alasania. - Jestem tu, żeby zaprotestować przeciwko nieznośnym warunkom życia, gwałceniu praw człowieka i żeby domagać się dymisji Saakaszwilego. To jedyne rozwiązanie - powiedział 40-letni adwokat. - Nie widziałam takiej jedności wśród Gruzinów od dłuższego czasu. Zostaniemy tu do końca - mówiła 47-letnia bezrobotna. Przywódcy opozycji zapowiadali, że w Tbilisi rozpoczną się kilkudniowe antyprezydenckie demonstracje, w których ma wziąć udział co najmniej 100 tysięcy ludzi. Jedna z gruzińskich partii opozycyjnych poinformowała, że w nocy ze środy na czwartek zatrzymano około 60 jej działaczy. Władze zaprzeczyło tym informacjom. Niezależni analitycy są zdania, że szanse opozycji na doprowadzenie do ustąpienia prezydenta Saakaszwilego są minimalne, bowiem w społeczeństwie nie ma wystarczająco silnych nastrojów antyrządowych.