Ustawa ograniczająca władzę szefa państwa została uchwalona w czwartek jednomyślnie. Głosowali za nią zarówno deputowani rządzącej koalicji Gruzińskie Marzenie premiera Bidziny Iwaniszwilego, jak i przedstawiciele pokonanego w jesiennych wyborach Zjednoczonego Ruchu Narodowego (ZRN) prezydenta Micheila Saakaszwilego. - Nigdy nie zamierzałem dymisjonować rządu, ani rozwiązywać parlamentu - powiedział po głosowaniu w telewizyjnym orędziu prezydent. - Postanowiliśmy jednak głosować tak samo, jak nasi polityczni przeciwnicy, by dowieść im naszej siły i chęci działania dla dobra kraju". Po jesiennych wyborach parlamentarnych doszło w Gruzji do dwuwładzy. Parlament i rząd obsadziła koalicja Gruzińskie Marzenie, a jej przywódca Iwaniszwili, najbogatszy człowiek w Gruzji, został premierem. Władzę musi jednak dzielić ze sprawującym od 2003 roku urząd prezydenta Saakaszwilim. Nie mogąc ubiegać się o kolejną prezydencką kadencję, Saakaszwili jeszcze przed upływem swojej prezydentury przeforsował w parlamencie poprawki do konstytucji, które w październiku ostatecznie z republiki prezydenckiej przemienią Gruzję w parlamentarną, gdzie realną władzę będzie sprawować rząd i premier i nie będzie ograniczać ich liczba kadencji. Saakaszwili był pewny wygranej w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych i przymierzał się już do posady premiera. Niespodziewanie przegrał, a zwycięzcy z Gruzińskiego Marzenia obawiali się, że zazdrosny i ambitny prezydent nie podda się tak łatwo i wykorzysta wciąż przysługujące mu uprawnienia, by utrudnić poczynania rządu, a nawet zdymisjonować go przy pierwszej okazji i rozpisać nowe wybory. Obowiązująca do października stara konstytucja stanowi bowiem, że prezydent ma prawo zdymisjonować rząd, a także rozwiązać parlament, jeśli ten odrzuci dwukrotnie kandydatury premiera i ministrów. Konstytucja zastrzega jednak, że prezydentowi nie wolno tego robić wcześniej niż pół roku po ostatnich wyborach i nie później niż pół roku przed inną powszechną elekcją. Ponieważ w październiku odbędą się w Gruzji wybory prezydenckie, w których Saakaszwili nie może startować, przywódcy Gruzińskiego Marzenia wyliczyli, że kwiecień będzie jedynym miesiącem, gdy pozostając jeszcze u władzy, Saakaszwili może spróbować pomścić jesienną wyborczą klęskę. Choć prezydent przysięgał, że nie zamierza się mścić, sabotować poczynań nowego rządu, ani go dymisjonować, już w grudniu deputowani Gruzińskiego Marzenia usiłowali przeforsować konstytucyjną poprawkę, która już teraz ograniczyłaby władzę szefa państwa. Bez skutku, ponieważ do uchwalenia konstytucyjnych poprawek potrzeba większości 2/3 posłów, a w 150-osobowym parlamencie Gruzińskie Marzenie zajmuje tylko 85 miejsc; ZRN Saakaszwilego ma 65 deputowanych. Nie mogąc odebrać prezydentowi władzy Gruzińskie Marzenie usiłowało zmusić go do dobrowolnego ustąpienia przed końcem kadencji, mnożyło uszczypliwości i upokorzenia. Saakaszwili odpowiadał oskarżeniami, że Gruzińskie Marzenie niweczy jego osiągnięcia, urządza polowania na czarownice, a przede wszystkim odchodzi od prozachodniej orientacji w polityce zagranicznej Gruzji i dryfuje w kierunku Rosji. Na 19 kwietnia ZRN Saakaszwilego zapowiadał ogromny wiec w Tbilisi, który miał być demonstracją siły, a także sprzeciwu wobec rewizji polityki zagranicznej Gruzji przez rząd Iwaniszwilego. Saakaszwili żądał, by zapis o prozachodniej orientacji gruzińskiego państwa wprowadzić nawet do konstytucji. I gdy wydawało się, że wiosną dojdzie do kolejnej konfrontacji między Gruzińskim Marzeniem a ZRN, Iwaniszwili i Saakaszwili zakopali wojenny topór. Na początku marca gruziński parlament jednomyślnie przyjął uchwałę, potwierdzającą prozachodnią politykę zagraniczną Gruzji i uznającą za jej najważniejsze cele wstąpienie do NATO i UE. W tym tygodniu zaś, znów jednomyślnie, parlament przegłosował poprawkę do konstytucji, odbierającą prezydentowi prawo dymisjonowania rządu i rozwiązywania parlamentu. Głosowanie nad poprawką, na prośbę ZRN, poprzedziło głosowanie "próbne", w którym deputowani Saakaszwilego wystąpili zgodnym frontem przeciwko deputowanym Gruzińskiego Marzenia. Chcieli im dowieść, że bez współpracy z Saakaszwilim koalicji nie uda się ani sprawnie rządzić, ani spełnić marzeń Gruzinów.