- Prezydent nie chce spełnić żądań opozycji, w związku z czym akcje protestacyjne w Tbilisi będą kontynuowane - powiedział główny przywódca opozycji Michaił Saakaszwili, demonstracyjnie opuszczając po 2,5 godzinach rozmów spotkanie z Szewardnadze. - Nie ma żadnego sensu kontynuowanie dialogu - dodał lider opozycyjnego Ruchu Narodowego, któremu towarzyszyli przywódcy innego bloku opozycji - Nino Burdżanadze i Zurab Żwanija. Wkrótce przed dziennikarzami wystąpił sam Szewardnadze, twierdząc, że żądania liderów opozycji są "nie do wypełnienia". Wyraźnie powiedział przy tym, że za "nie do wypełnienia" uważa żądanie unieważnienia ubiegłotygodniowych wyborów parlamentarnych. Opozycja rozpoczęła w sobotę serię protestów, oskarżając władze o sfałszowanie wyborów z 2 listopada i domagając się rezygnacji prezydenta. Według Saakaszwilego, Burdżanadze i Żwanii w ubiegłą niedzielę doszło do klasycznego "cudu nad urną". Pomimo wyraźnej przewagi opozycji w sondażach, zwycięzcami wyborów okazali się prorządowa partia Za Nową Gruzję i uważany za jej sprzymierzeńca lider autonomicznej Adżarii, Asłan Abaszydze. Oba ugrupowania mają najprawdopodobniej większość w parlamencie, mogą również posiłkować się ewentualnym sojuszem z lewicową Partią Pracy. Wynik trzech ugrupowań - partii władzy, ugrupowania Abaszydze oraz Ruchu Narodowego Saakaszwili wynosi około 20 proc., Partii Pracy - 12 proc., zaś bloku Burdżanadze i Żwanii - 8 proc. Liczne zastrzeżenia do sposobu przeprowadzenia wyborów wyrażała OBWE, zaś zaniepokojenie z powodu trwającego kilka dni liczenia głosów w 4,5-milionowym kraju wyraził amerykański Departament Stanu. W sobotę na ulicach gruzińskiej stolicy demonstrowało 15 tysięcy osób, w niedzielę opozycja zebrała 8-tysięczny tłum. Parę tysięcy zwolenników opozycji dzień i noc pikietuje budynek parlamentu i zapowiada, że nie odejdzie stamtąd, dopóki Szewardnadze pozostanie u władzy. Wcześniej w piątek spore zaniepokojenie wywołał krok Asłana Abaszydze, który w niemal niepodległej Autonomicznej Republice Adżarii zapowiedział przejęcie kontroli nad siłami zbrojnymi. Odebrano to jako kolejny krok ku wypowiedzeniu przez 400-tysięczny region posłuszeństwa Tbilisi i pójście przezeń śladem dwóch separatystycznych republik - Abchazji i Południowej Osetii. W czasie kampanii wyborczej Saakaszwili ostrzegał Abaszydze, że jakikolwiek akt separatyzmu skończy się dla niego "pójściem za kratki". Minister obrony Dawid Tewzadze powiedział drugiego dnia demonstracji, że kraj zaczyna tracić stabilność. - Myślę, że nie dzieje się nic dobrego i sytuacja praktycznie wymknęła się spod kontroli ? ocenił.