Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) powiedział, że nie ma powodu, by omijać Abchazję. Abchazja jest obok Osetii Południowej jedną z dwóch separatystycznych republik, o które Gruzja i Rosja stoczyły wojnę w sierpniu 2008 roku. Gruzja zerwała wówczas stosunki dyplomatyczne z Rosją, która uznała obie republiki za niepodległe państwa. Kontrolę przejęli w nich popierani przez Rosję separatyści. Decyzja ta wzbudziła niepokój NATO Niepodległa Abchazja jest obecnie uznawana tylko przez garstkę państw na świecie - oprócz Rosji są to Wenezuela, Nikaragua i dwa wyspiarskie państewka na Oceanie Spokojnym. W styczniu Rosja przesunęła granicę o 11 kilometrów w głąb Abchazji, tłumacząc, że chodzi jedynie o "tymczasowe rozwiązanie na czas igrzysk w Soczi", które od granicy z separatystyczną republiką oddalone jest o zaledwie kilka kilometrów. Decyzja ta wzbudziła niepokój NATO oraz oburzenie władz w Tbilisi. Gruzińskie MSZ określiło ją w środę jako "prowokację mającą na celu zakwestionowanie suwerenności i terytorialnej integralności Gruzji" oraz "wprowadzanie w błąd zagranicznych obywateli". Rzecznik MKOl: Czemu nie? Tymczasem rzecznik MKOl Mark Adams, zapytany o stanowisko Komitetu w sprawie podróży do Abchazji gości przybyłych na olimpiadę, odparł: "Czemu nie?". - Rozmowy i wymiana zdań między dwoma rządami to sprawa wyłącznie tych rządów. Jeśli chodzi o wyjazdy do Abchazji, to jeśli jest bezpiecznie, ludzie będą tam jeździć - powiedział. Rzeczniczka organizatorów igrzysk Aleksandra Kosterina odmówiła komentarza. Mimo nierozwiązanej kwestii Abchazji i Osetii Południowej w poniedziałek prezydent Rosji Władimir Putin wyraził nadzieję, że igrzyska w Soczi pomogą zakończyć spór z Gruzją i wyraził gotowość spotkania ze swym gruzińskim odpowiednikiem, Giorgim Margwelaszwilim. Rząd w Tbilisi zareagował pozytywnie na tę deklarację. Kreml odmawiał wszelkich kontaktów z poprzednim prezydentem Micheilem Saakaszwilim, ale jego kadencja upłynęła w listopadzie.