Drugi dzień gwałtownych protestów w Gruzji. Demonstranci wyszli na ulice, bo sprzeciwiają się uchwaleniu ustawy o "zagranicznych agentach". Taki status - w świetle proponowanych przepisów - otrzymałyby organizacje, które otrzymują co najmniej 20 proc. wpływów z zagranicy. Podmioty niestosujące się do tych przepisów będą musiały liczyć się z wysokimi karami pieniężnymi. Protestujący obywatele niosą ze sobą m.in. flagi Unii Europejskiej, a projekt ustawy porównują do rosyjskich standardów prawnych. Policja użyła wobec nich armatek wodnych oraz gazu. W środę w Tbilisi - stolicy Gruzji - zjawiło się co najmniej kilka tysięcy demonstrantów. To szacunki z godz. 17:00, wieczorem ich liczba zwiększyła się prawdopodobnie do kilkunastu-kilkudziesięciu tysięcy. Opozycja wzywała Gruzinów, by w akcie sprzeciwu zbierali się przed parlamentem, lecz kilkaset osób próbowało dostać się na jego teren, forsując zabezpieczenia. Protesty w Gruzji. Policja rozpędza tłum armatkami wodnymi Uczestnicy protestów obawiają się, że przyjęcie prawa o "zagranicznych agentach" - zwanego oficjalnie "o przejrzystości finansowania zagranicznego" - oddali ich od członkostwa w UE oraz NATO, a jednocześnie przybliży do rosyjskiego autorytaryzmu. Policja około godz. 20:30 polskiego czasu nakazała rozejście się - podała AFP. Na nagraniach w sieci widać, że metody stosowane przez funkcjonariuszy powodują obrażenia u protestujących obywateli. W wyniku starć z policją poszkodowany miał zostać m.in. dziennikarz Irakli Bakhtadze. Demonstranci "chcą Zachodu". Starcia z policją trwają od wtorku Wcześniej, po południu, maszerujący zablokowali główną drogę w Tbilisi, skandując "Nie dla rosyjskiego prawa". Dodatkowo jeden z banerów głosił: "Kobiety przeciw totalnej kontroli", co nawiązywało do daty - w środę przypadł Dzień Kobiet. - Chcemy Europy, Zachodu, świetlanej przyszłości dla naszych dzieci i dla nas - mówił AFP Tamuna Kirkhvadze, 37-letni ekonomista, który wziął udział w demonstracji. Do pierwszych starć z policją w mieście doszło we wtorek, gdy posłowie partii rządzącej Gruzińskie Marzenie uchwalili w pierwszym czytaniu kontrowersyjny projekt. Twierdzą oni, że wzorują się na amerykańskim ustawodawstwie z lat 30. XX wieku. Łącznie we wtorek i środę zatrzymano około 70 demonstrantów, dodatkowo co najmniej 50 mundurowych zostało rannych. Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili zapowiedziała, że jeśli ustawa trafi na jej biurko, zawetuje ją. Do protestów odniósł się w środę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. - Nie ma Ukraińca, który nie życzyłby sukcesu naszej przyjaznej Gruzji. Demokratycznego sukcesu. Europejskiego sukcesu - powiedział w wieczornym orędziu.