Propozycja Finlandii, czyli obecnie rozpatrywana koncepcja na kolejną perspektywę finansową UE, zakłada, że poziom wydatków w budżecie na lata 2021-2027 będzie wynosił od 1,03 proc. do 1,08 proc. Dochodu Narodowego Brutto (DNB) 27 państw członkowskich. To oznaczałoby nawet 85 mld euro mniej niż w propozycji Komisji Europejskiej, która wskazała limit wydatków na poziomie 1,14 proc. DNB. W tym scenariuszu ucierpiałyby polityka spójności (wyrównywanie poziomu rozwojowego między krajami UE) i wspólna polityka rolna. Na to nie zgadza się Grupa Wyszehradzka. Kolejne negocjacje wszystkich krajów UE odbędą się najpewniej na ostatnim w tym roku szczycie Rady Europejskiej (w grudniu). Do tego czasu poszczególne kraje lub - jak w przypadku dzisiejszego szczytu w Pradze - cała grupa (aż 16 państw), we własnym zakresie dyskutują i ustalają cele na najbliższych siedem lat. Gorąca faza negocjacji - Negocjacje na temat ram budżetowych znajdują się w bardzo gorącej fazie. Zobaczymy, czy uda nam się uzyskać porozumienie w ramach prezydencji chorwackiej (od początku 2020 r.). Kraje, które zaprosiliśmy na to spotkanie łączy polityka spójności. Jest to kluczowy instrument inwestycyjny, który ogranicza różnice pomiędzy państwami w UE. Zakładam, że przyjmiemy deklarację w sprawie priorytetów, które będziemy bronić w trakcie negocjacji (na szczytach Rady Europejskiej - red.) - mówił podczas konferencji prasowej premier Czech Andrej Babisz. Podkreślił także, że jest wśród zebranych krajów zgoda, że należy zapewnić finanse na utrzymanie obecnych polityk w kolejnej perspektywie finansowej (m.in. ze względu na zbliżające się wyjście Wielkiej Brytanii z UE, co zmniejszy wpływy do budżetu Wspólnoty). - Bez wystarczających środków UE nie będzie w stanie realizować celów - dodał. Zwrócił także uwagę, że polityka wydatkowania środków unijnych powinna być nakierowana na inwestycje (Czechy do końca roku mają zaproponować Narodowy Plan Inwestycyjny), a państwa członkowskie w większym stopniu powinny móc decydować o tym na co i kiedy wydatkować fundusze. - Tylko tak można reagować na bieżące potrzeby - zauważył Babisz. Jego zdaniem polityki tradycyjne tracą znaczenie, a wprowadzane są pozycje, które - zdaniem premiera Czech - nie powinny się w budżecie znajdować. Podkreślił także, że są obecne i szeroko stosowane rozwiązania, które po wyeliminowaniu pozwoliłyby na generowanie dużych oszczędności. "Byliśmy rozczarowani" Podczas ostatniego szczytu w Paryżu wrócił również temat rozszerzenia UE o nowe kraje z regionu Bałkanów Zachodnich. Chodzi głównie o Macedonię Płn. i Albanię, ale również o przyśpieszenie rozmów z Czarnogórą i Serbią. Na ostatnim szczycie Rady Europejskiej nie udało się osiągnąć porozumienia w tej sprawie. - Byliśmy rozczarowani po ostatnim szczycie Rady UE. Musi sprawnie zacząć działać nowa komisja, powinna być lepsza współpraca między KE a Radą Europejską. Umowa handlu z USA, Turcja, rynek wewnętrzny, migracje - powinniśmy intensywniej nad tym pracować - mówił we wtorek Babisz. W sprawie rozszerzenia UE głos zabrał również premier Orban, który powiedział, że "wszyscy jesteśmy rozczarowani". Pellegrini natomiast zwrócił uwagę, że kraje UE wysłały w kierunku Bałkanów Zachodnich negatywny komunikat. - Obawiam się czy będą oni chcieli reformować swoje kraje, wprowadzać trudne kroki przed wejściem do UE czy nie zaczną budować swojej perspektywy w oparciu o współpracę z Rosją lub Turcją. Poszerzanie UE to dobra inwestycja dla Wspólnoty. Będziemy bardzo ciekawi co się stanie w przypadku dużej fali migracyjne, w jaki sposób te kraje zareagują. W ostatnim okresie współpracowali bardzo blisko, widząc, mając perspektywę, że pomagają swoim przyjaciołom. Zobaczymy, co zrobią teraz. Należy to postrzegać w szerszym kontekście. Słowacja i koledzy z V4 zawsze byli i będą po ich stronie - dodał Pellegrini. Premier Morawiecki: Musimy mieć środki na rozwój Premier Mateusz Morawiecki, który na szczycie reprezentuje Polskę, podkreślił, że Grupa Przyjaciół Spójności to skuteczny format osiągania celów w UE. - Musimy mieć środki na rozwój i fundusze spójności właśnie temu służą. Cieszę się, że są państwa z Zachodniej Europy z nami w Pradze. Musimy przekonać najbogatsze kraje jak Francja, Niemcy, Belgia, Holandia do tego, żeby ten podział kosztów i dochodów był sprawiedliwy. Ważne i potrzebne jest to, żeby zrezygnować do zera ze wszystkich rabatów. Budżet UE traci na nich ok. 14-15 mld euro w obecnej perspektywie. Samo to spowodowałoby dużo więcej możliwości finansowania (programów w kolejnym budżecie - red.) - tłumaczył szef polskiego rządu. Podkreślił także, że bezwzględnie ważne jest tworzenie w Unii Europejskiej równych warunków do współpracy, do sprzedaży produktów i usług, konkurowania na jednolitym rynku. - Dlatego domagamy się wyrównania dopłat w ramach wspólnej polityki rolnej. Jest to jeden z naszych podstawowych celów na najbliższą perspektywę - mówił Morawiecki. Orban mówi o niesprawiedliwości, premier Słowacji przypomina o czasie Wiktor Orban, premier Węgier, zauważył, że propozycja budżetowa przedłożona przez kończącą swoją kadencję KE jest niesprawiedliwa i wymaga zmian, m.in. w obszarze tego, ile poszczególne kraje wpłacają do budżetu (ze względu na ich PKB). Odniósł się też do proponowanego ograniczenia wysokości finansowania w ramach polityki spójności. - Biedne kraje będą jeszcze biedniejsze. To jest niesprawiedliwe - dodał. Premier Słowacji Peter Pellegrini mówił natomiast, że czasu jest coraz mniej na negocjacje. - Data decyzji w sprawie budżetu UE zbliża się bardzo szybko. Nie można decydować o polityce spójności politycznie. To nie żaden wymysł polityczny, który można zmieniać w zależności od tego, kto jest premierem, czy jakie nastroje są w Europie. Polityka spójności jest po to, żeby usuwać znaczące różnice pomiędzy regionami UE. Najważniejszym argumentem nie ma być nastrój polityczny, ale rzeczywistość - stale mamy do czynienia z różnicami pomiędzy starymi i nowymi krajami UE. Naszym obowiązkiem jest kontynuować politykę spójności - ocenił Pellegrini. Skąd wziąć na to pieniądze? Na ostatnim szczycie Rady Europejskiej pojawiły się propozycje nowych podatków (podatek lotniczy, cyfrowy, od transakcji finansowych), które mogłyby być pomocne przy zapełnieniu luki dochodowej po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE. To jeden ze scenariuszy, który wydaje się dzisiaj jest mało prawdopodobny do realizacji, chociażby dlatego, że wdrożenie tego typu rozwiązań jest czasochłonne. To jednak nie wyczerpuje możliwości krajów UE na poprawę stanu finansów. Morawiecki zwrócił uwagę, że Parlament Europejski wskazał kilka państw w Zachodniej Europie jako raje podatkowe. A luka VAT w UE wciąż jest na tyle duża, że można próbować ją ograniczyć. - Skończmy z rajami podatkowymi - pojawia się nowe środki - ocenił. I podkreślił, że walka z luką VAT na poziomie UE jest niezbędna, bowiem dzięki temu można by pozyskać pieniądze na realizację celów rozwojowych UE. - To jest 150 mld euro rocznego ubytku. To jest tyle ile wynosi budżet UE rocznie. Jeśli zlikwidowalibyśmy tę lukę to pojawiłyby się środki i nie trzeba by nic ograniczać - dodał. Z Pragi Bartosz Bednarz