Strona internetowa Biwoł, która otrzymuje od WikiLeaks depesze na temat Bułgarii, podkreśla, że depesza ambasadora Johna Beyrle (obecnie szef placówki dyplomatycznej w Moskwie - PAP) jest jedną z nielicznych, zaaprobowanych jednocześnie przez radców ds. politycznych, ds. wojskowych, ds. bezpieczeństwa i samego ambasadora. Depesza jest zatytułowana: "Najpopularniejszy polityk w Bułgarii: duże nadzieje, niejasne powiązania". Borysow, najpopularniejsza figura w bułgarskim życiu politycznym, "przynajmniej publicznie ma silne proamerykańskie nastawienie. Borysowowi jednak zarzucano w przeszłości działalność kryminalną oraz utrzymywanie ścisłych powiązań z Łukoilem i ambasadą rosyjską" - pisze ambasador USA. Tłumacząc błyskawiczny wzrost jego popularności w latach 2001-2005, kiedy piastował wysokie stanowisko w MSW, Beyrle pisze: "Borysow bezwstydnie robił sobie reklamę jako sekretarz generalny (MSW - PAP), zręcznie łącząc wpływowe kontakty z właścicielami mediów i swoje po hollywoodzku perfekcyjne medialne instynkty, żeby zapewnić sobie przychylną obsługę medialną, na której opiera się jego image. (...) Dziennikarze w prywatnych rozmowach wyznają, że Borysow płaci gotówką za pozytywną obsługę (medialną - PAP) i grozi tym, którzy piszą negatywne reportaże". Pisząc o biografii Borysowa, ambasador podkreśla, że jego firma ochroniarska była jedną z największych "w czasach, kiedy prywatna działalność ochroniarska była synonimem wymuszenia i działań siłowych". "W przeszłości Borysowowi zarzucano skandale z kradzieżą paliwa, nielegalne transakcje wspólnie z Łukoilem oraz poważny przemyt metamfetaminy" - napisano w depeszy. I dalej: "Mówi się, że Borysow ma poważne powiązania z niektórymi postaciami mafii.(...) Utrzymuje ścisłe powiązania z szefem Łukoil-Bułgaria (jedyną rafinerią w Bułgarii - PAP) Walentinem Złatewem, wyjątkowo wpływowym graczem politycznym". W depeszy stwierdza się, że jako mer Borysow pomógł koncernowi w udostępnieniu terenów na budowę nowych stacji benzynowych. "Borysow jest osobą nieprzewidywalną o nieokiełzanych ambicjach politycznych i wyraźnie ma świetlaną przyszłość w bułgarskiej polityce". "Powinniśmy kontynuować popychanie go we właściwym kierunku, lecz nigdy nie zapominać, z kim mamy do czynienia" - brzmi wniosek ambasadora. W wywiadzie dla radia publicznego z Hagi, gdzie przebywa w czwartek, Borysow powiedział, że "nie czyta depesz Wikileaks". Nazwał "spekulacjami" twierdzenia o jego transakcjach z paliwem i bliskich powiązaniach z Łukoilem. Dodał, że rozmawiał z obecnym amerykańskim ambasadorem Jamesem Warlickiem, który miał mu powiedzieć, że WikiLeaks powołuje się na niejasne i niepotwierdzone źródła. Zdementował również bliskie związki z ambasadą rosyjską. "Byłem tyle razy w ambasadzie USA, lecz nie pamiętam, bym w ostatnich 5-6 latach był nawet na przyjęciach w ambasadzie rosyjskiej". Ambasada USA wydała komunikat "w związku z publikacją domniemanych tajnych materiałów". "To ważne, by mieć na uwadze, że dyplomatyczne depesze należy rozpatrywać jako często wstępne i niepełne analizy polityczne i nie należy traktować ich jako oficjalnego stanowiska amerykańskiej polityki zagranicznej" - zauważa ambasada i dodaje, że "stosunki dwustronne i współpraca z Bułgarią nigdy nie były silniejsze". W minionym tygodniu strona Biwoł ujawniła depeszę ambasador Nancy McEldowney z czerwca 2009 r., poświęconej lipcowym wyborom parlamentarnych. Zatytułowana jest "śmiecie przy wejściu, śmiecie przy wyjściu". Z Sofii Ewgenia Manołowa