W swojej relacji z Paryża Grzegorz Dobiecki pisze o "epidemii, która przybrała rozmiary klęski żywiołowej". Na chorobę, której nazwa oznacza "człowieka skręcającego się z bólu", zapadł już co piąty mieszkaniec Réunion. Mimo że premier Francji Dominique de Villepin obiecał pomoc medyczną, ekonomiczną i socjalną dla Réunion, mieszkańcy wyspy uważają, że Paryż bardziej troszczy się o drób niż o nich. Wirus choroby, która prawdopodobnie przywędrowała z Azji, przybrał na Reunion lokalną mutację. Przekonanie, że chikungunya nie zabija, okazało się błędne. Bezpośrednią lub pośrednią przyczyną zgonów 77 osób było zarażenie wirusem spowodowane przez ukąszenie komara. Problem polega na tym - pisze "Rzeczpospolita" - że na Réunion komary były zawsze, a na gatunek Aedes albopictus nikt nie zwracał szczególnej uwagi. Centymetrowej wielkości owady w czarno-białe paski tną najczęściej o świcie i o zmierzchu. Choroba przenosi się podobno tylko tą drogą. Objawami są ostre bóle w stawach, silna gorączka, odwodnienie organizmu, swędząca wysypka. Nie ma szczepionki przeciwko chikungunyi, skutecznej ochrony nie zapewniają też repelenty w aerozolu czy w płynie. Ukąszenia komarów są szczególnie groźne dla kobiet w ciąży, noworodków, osób w podeszłym wieku i cierpiących na przewlekłe choroby. Haniebne zaniedbania Tymczasem w Paryżu lewicowa opozycja domaga się powołania specjalnej komisji parlamentarnej, która zbadałaby, co w celu opanowania plagi zrobił rząd. A raczej czego nie zrobił. Zaniedbania były bowiem oczywiste. O epidemii, nadciągającej od strony Komorów, wiedziano co najmniej od dwóch lat. Mieszkańcy wyspy byli jednak zdani na nader skromne własne środki ochrony przed komarami i pomoc nielicznego personelu medycznego. Milczano, ponieważ obawiano się, że gdy turyści usłyszą o chorobie przestaną odwiedzać wyspę na Oceanie Indyjskim, która żyje dzięki turystyce. Mimo to, branża ta już straciła 40 procent dochodów i nie zapowiada się, by ta tendencja opadła. Spóźniona pomoc Dopiero na początku lutego Ministerstwo Zdrowia wysłało na Réunion 17 lekarzy i 30 pielęgniarek. Rozpoczęło się wielkie - i dość groteskowe - polowanie na komary, w którym wzięło udział około trzech tysięcy osób, w tym 500 żołnierzy. Wyspę odwiedzali kolejni ministrowie. Zdaniem senator z Réunion, Gelity Hoareau, spóźnili się co najmniej o dziesięć miesięcy i dowiedli, że kompletnie nie rozumieją, co się stało. Nadzieję przyniosła dopiero niedzielna wizyta szefa rządu. Dominique de Villepin zapowiedział wyasygnowanie z budżetu państwa ponad 90 mln euro. Dwie trzecie tej sumy zostanie przeznaczone na rekompensaty dla gospodarki wyspy (hotelarstwo, usługi, drobny handel) i podwyższenie zasiłków dla najuboższej ludności. 22 mln euro przeznaczono na opiekę lekarską i prewencję, w tym darmową dystrybucję 300 tys. opakowań repelentów. 7 milionów euro trafi do laboratoriów pracujących nad szczepionką przeciwko wirusowi. Przed odlotem do Paryża premier zapewniał, że wszyscy Francuzi odczuwają w tych trudnych chwilach solidarność i braterstwo z mieszkańcami Réunion, a rząd nie opuści ich w potrzebie. Spóźnioną reakcję władz Paryża wymusiły może zresztą nie tylko dramatyczne apele, płynące z wyspy na Oceanie Indyjskim i zarzuty bezczynności ze strony opozycji. Profesor Francois Bricaire z paryskiego szpitala Pitié-Salpetriere ujawnił w sobotę, że na oddział chorób zakaźnych zgłosiło się około 30 turystów, którzy wrócili z Réunion z wirusem chikungunyi. Co to jest chikungunya? Objawy choroby utrzymują się zwykle od 4 do 7 dni. Występują silne bóle głowy i wysoka gorączka, a także krwotoki i bóle stawów. Kostki i nadgarstki mogą boleć nawet przez kilka tygodni po ukąszeniu przez komara przenoszącego wirusa powodującego chorobę. Chikungunya występuje przede wszystkim w Afryce (to tam w 1953 roku odkryto arbowirusa powodującego chorobę), Azji Południowo-Wschodniej i w Indiach. Terapia opiera się na lekach przeciwzapalnych i przeciwbólowych. Jako środek zapobiegawczy stosuje się jedynie preparaty odstraszające komary.