Gdyby ufać lokalnym władzom, sytuacja jest poważna, ale pod kontrolą. Babil, leżąca niegdyś w strefie naszej odpowiedzialności, to w tej chwili jedyna prowincja, w której odnotowano zachorowania i zgony. Choć pierwsze przypadki pochodzą sprzed kilku tygodni, do tej pory nie stwierdzono zachorowań w innych częściach Iraku. Strach wyolbrzymia zagrożenie Jednak Irakijczycy zatrudnieni w bazie "Echo" w Diwaniji, na co dzień mieszkający w sąsiedniej prowincji, nie wierzą w zapewnienia władz. Ich zdaniem, w samej tylko Al-Hilli, największym mieście regionu, chorych może być kilkaset osób. Do takich informacji sceptycznie podchodzą służby medyczne polskiego kontyngentu. Nikt co prawda problemu nie bagatelizuje, bo już kilku chorych wystarczy, by mówić o epidemii. Ale nikt też nie uważa, by dane irackich władz były zaniżone. - A wynika z nich, że do tej pory w całej prowincji Babil zdiagnozowano około osiemdziesięciu przypadków cholery - mówi Iwona Żuczek, epidemiolog Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Iraku. - Kilka osób, niestety, zmarło. Zdaniem epidemiologów, doniesienia o kilkuset zarażonych wynikają głównie z niewiedzy. Wielu uważa za cholerę każdą nasiloną biegunkę. Swoje robi również strach przed chorobą, który sprzyja wyolbrzymianiu zagrożenia. Ta epidemia to nie pierwszyzna Choć cholera to choroba wyjątkowo zaraźliwa, naszym żołnierzom nic nie grozi - zapewniają służby medyczne kontyngentu, zastrzegając, że wojskowi muszą się stosować do obowiązujących procedur. Baza korzysta z oczyszczonej wody, a do picia rozdawana jest wyłącznie woda butelkowana. Z kolei żywność pochodzi w całości z pewnych i badanych źródeł. Wystarczy zatem w czasie konwojów i patroli nie pić wody z lokalnych ujęć, nie częstować się i nie kupować żywności od mieszkańców prowincji. Gorzej jest za murem. Lokalne radio od dawna nadaje komunikaty, w których zaleca, by mieszkańcy korzystali wyłącznie z czystej i przegotowanej wody. Ale w Iraku dostęp do naprawdę czystej wody ma tylko niewielki odsetek społeczeństwa. W miastach są co prawda wodociągi, a płynąca w nich woda podlega oczyszczaniu - z reguły jednak daleko jej do standardów znanych w Europie. A jeszcze gorzej jest w małych wioskach, gdzie wodę czerpie się wprost z rzek, rozlewisk czy bajor. Na widok tej, różnokolorowej, cuchnącej cieczy, człowiekowi z Europy cierpnie skóra... Obecna epidemia to w Iraku nie pierwszyzna. Cholera nawiedza ten kraj co jakiś czas. Cholera - choroba brudnych rąk Cholera, to choroba zakaźna, atakująca przewód pokarmowy. Jej pierwsze objawy to wysypka, podwyższona temperatura, wymioty i biegunka, w późniejszych fazach - nawet śpiączka. Chorobę wywołuje brudna, skażona ludzkimi odchodami woda, rzadziej żywność. Cholera, jeśli jest leczona (głównie przy pomocy nawadniania i antybiotyków), cechuje się niską śmiertelnością - na poziomie jednego procenta zakażonych. Nieleczona, zabija nawet połowę zainfekowanych. Większość umiera z powodu skrajnego odwodnienia. Bywa, że zgon następuje już w ciągu doby. O skutecznym leczeniu i powstrzymaniu epidemii nie może być mowy bez oczyszczenia ujęć wody i izolacji zakażonych. Ważna jest też higiena osobista. WHO nie zaleca szczepień przeciwko cholerze, gdyż dużo szybszym i bezpieczniejszym sposobem walki z chorobą jest zachowanie właściwych zasad sanitarno-higienicznych. O masowej akcji szczepień w Iraku nie może zatem być mowy. Zresztą Irakijczycy, z którymi rozmawiałem, choć zapewne wyolbrzymiają skalę problemu, to z pewnością podchodzą do niego z iście stoickim spokojem. Jak mówią, "wszystko w rękach boga". I niech sobie tak myślą - byle tylko myli ręce i gotowali wodę. Marcin Ogdowski, korespondencja z Iraku Z ostatniej chwili - irackie władze przyznały, że cholera dotarła do Diwanii. Dziś rano zdiagnozowano cztery przypadki choroby wśród mieszkańców miasta