Szesnastoletnia działaczka ekologiczna zarzuciła politykom, że działają w złej wierze, celowo wydłużając metę programów, służących ochronie klimatu. Określiła je jako "kreatywną reklamę", zaś ustalenie terminu neutralizacji emisji gazów na rok 2050 nazwała "oszukiwaniem społeczeństwa". Thunberg wskazała też na bliskie relacje polityków ze światem biznesu. Stwierdziła, że wielu z nich nie są na rękę zmiany proponowane przez ekologów, służące powstrzymaniu zmian klimatycznych. Zaznaczyła, że reakcją na taki stan rzeczy powinny być “masowe protesty społeczne". “Nie istnieje poczucie pilności działań, ponieważ nasi przywódcy zachowują się w taki sposób, jakby takiej potrzeby nie było" - powiedziała Thunberg, dodając, że najbogatsze kraje świata powinny dać przykład w zmniejszaniu emisji gazów do atmosfery. Szwedzka ekolożka dodała, że liderzy polityczni “działają w sposób inteligentny, aby unikać rzeczywistego podejmowania działań". Zaznaczyła, że nadzieję na zmiany niesie budząca się w społeczeństwach świadomość konieczności wspólnego działania na rzecz klimatu. Podczas środowych obrad COP25 nastoletnia aktywistka stwierdziła, że od czasu podpisania porozumienia paryskiego w 2015 r. rządy na całym świecie wydały 9,3 bln dolarów na inwestycje w paliwa kopalne. Thunberg dotarła na szczyt klimatyczny COP25 przez Lizbonę po 21-dniowej podróży przez Atlantyk katamaranem. Krótko po przybyciu do portugalskiej stolicy powiedziała, że jej podróż wyposażoną w panele słoneczne łodzią służyła zwróceniu uwagi na pilną potrzebę powstrzymania zmian klimatycznych, m.in. poprzez zahamowanie wydobycia i eksploatacji paliw kopalnych. W swoim pierwszym wystąpieniu na COP25, w poniedziałek, Thunberg zaapelowała o konkretne decyzje na rzecz klimatu. Wskazała na pilną potrzebę “uśmierzania cierpień" ludów tubylczych, żyjących w bezpośrednim kontakcie z naturą. Marcin Zatyka