Według Kumucakosa, napływ migrantów na wyspy leżące we wschodniej części Morza Egejskiego wzrósł w tym roku co najmniej o 30 proc. Do samego tylko obozu w Morii na Lesbos przybyło w ciągu ostatnich 20 dni ponad 2 tys. osób. Tylko w piątek z morza wokół Lesbos podjęto 246 osób płynących na sześciu łodziach i kutrach oraz 93 osoby, które dotarły na dwu małych statkach w pobliże Samos. "Oczekujemy od Turcji zablokowania siatki nielegalnego przerzutu uchodźców i bardziej skutecznego strzeżenia wybrzeży, podczas gdy Unia Europejska powinna zastosować mechanizmy rozdzielania uchodźców między państwami członkowskimi" - oświadczył Kumucakos w wywiadzie dla greckiej telewizji SKAI, którego udzielił podczas wizyty na Lesbos. Konserwatywny rząd grecki, który doszedł w lipcu do władzy, zapowiedział, że przyspieszy rozpatrywanie podań o azyl składanych przez migrantów i odsyłanie ich do Turcji zgodnie ze wspólną deklaracją w tej sprawie ogłoszoną przez Ankarę i Brukselę. Jednak szef tureckiego MSZ Mevlut Cavusoglu ogłosił pod koniec lipca zawieszenie porozumienia w sprawie odsyłania migrantów do Turcji. Była to odpowiedź na wprowadzenie przez Brukselę sankcji wobec Ankary w związku z prowadzeniem przez Turków poszukiwań gazu na cypryjskich wodach Morza Śródziemnego. Zgodnie z tym porozumieniem ogłoszonym we wspólnej deklaracji Turcja zobowiązywała się do przyjmowania z powrotem syryjskich uchodźców docierających z jej wybrzeży. Miała to czynić w zamian za pomoc gospodarczą i zniesienie wiz dla tureckich obywateli podróżujących do krajów UE. Wiceminister Kumucakos stwierdził, że greckie obozy dla migrantów są już przeludnione. Na przykład w obozie w miejscowości Moria obliczonym na 3 tys. osób jest ich już 7 tys. co kilkakrotnie przekracza możliwości normalnego funkcjonowania miejscowych wodociągów i kanalizacji.