"Chcemy pokazać światu, że Grecy chcą zostać w Unii, że nam na tym zależy" - powiedział PAP Angelos Barbalios, jeden z liderów, stojący z dużym pudłem gwizdków na jezdni przed greckim parlamentem. Barbalios, z zawodu inżynier, tłumaczył, że należy do grupy zwykłych obywateli, którzy nie chcąc być biernymi świadkami "Grexitu" (wyjścia Grecji ze strefy euro - PAP). Dlatego używając mediów społecznościowych organizatorzy demonstracji zwołali na Syntagmę ludzi, którzy myślą podobnie. Chcą w ten sposób udowodnić, że w kraju jest więcej ludzi popierających pozostanie Grecji w strefie euro niż tych, którzy chcą euroland opuścić. "Pieniądze na gwizdki zebraliśmy sami. Kupiliśmy 1500 ale jak widać potrzebujemy ich o wiele więcej. To bardziej kulturalny sposób wyrażania opinii niż krzyki przez megafony" - oświadczył Barbalios. Dodał, że uważa, że wbrew pozornej atmosfery pikniku, sytuacja pod parlamentem była dosyć napięta z powodu pojawienia się tam też grupy około 200 anarchistów, domagających się, aby Grecja wyszła z Unii Europejskiej. Anarchiści zostali jednak zmuszeni do opuszczenia Syntagmy przez specjalne oddziały policji. Zrobili to spokojnie i w sposób zorganizowany. Nie doszło do zamieszek. Policja nie pozwoliła proeuropejskim demonstrantom na wejście na taras parlamentu, z którego w niedzielę nad Syntagmą powiewały flagi z wymalowaną na nich twarzą Che Guevary i transparenty ze sloganami wzywającymi do walki z programem oszczędnościowym, narzuconym Grecji przez Komisję Europejską, Europejski Bank Centralny (EBC) i Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW). "Wczoraj demonstrowali tu zwolennicy partii rządzącej i mogli wejść wszędzie. Dziś jest inaczej bo z nami rząd się nie zgadza" - powiedział PAP elegancko ubrany starszy mężczyzna, który przedstawił się jako George. Stał on z dwiema kobietami tuż przy policjantach blokujących schody na taras parlamentu. "Nie lubimy komunistów" George przyszedł na demonstrację bo uważa, że z Syrizą (rządzącą Koalicją Radykalnej Lewicy) trzeba walczyć i jak najszybciej się jej pozbyć. "Oni kompromitują Grecję. Zniszczyli nasze dobre imię. Ja popieram Nową Demokrację (partię poprzedniego premiera Antonisa Samarasa - PAP)" - powiedział George. Zgodziły się z nim jego dwie towarzyszki - Kiki i Lulla. "Nie lubimy komunistów i boimy się, co się stanie z naszym krajem pod ich rządami" - powiedziała PAP Lula. "Nie wierzę, żeby ci którzy nawołują do wyjścia Grecji z euro rozumieli, co to naprawdę oznacza" - dodała. Podobnie wypowiedziała się stojąca pod jednym z najstarszych ateńskich hoteli "Grande Bretagne" Maria, która przyszła na Syntagmę ze swoim synem i 25-letnią wnuczką, także Marią, która właśnie obroniła tytuł magistra i wyjeżdża do pracy do Stanów Zjednoczonych. Wnuczka powiedziała PAP, że jej babcia pomimo podeszłego wieku uparła się, że będzie chodzić na wszystkie proeuropejskie demonstracje, jakie obecnie odbywają się w Atenach. "Grecja należy do Europy. Jesteśmy małym krajem, potrzebujemy Europy, to dla nas bardzo ważne. Musimy zostać w Unii, nie tylko dla nas samych, ale także dla przyszłych pokoleń" - powiedziała PAP Maria seniorka, dodając, że wszystkie jej wnuki pracują obecnie za granicą. "Łamie mi się serce. Cała rodzina mi się rozjechała. Dlatego też będę demonstrować bo chcę, żeby w Grecji poprawiło się a moje wnuki wróciły" - dodała. Z Aten Agnieszka Rakoczy