Wszystkie loty do i z Grecji zostały wstrzymane o północy z wtorku na środę. Szkoły, szpitale, urzędy oraz muzea w tym Akropol są zamknięte. Nie będą nadawane wiadomości w radiu i telewizji, a do właścicieli sklepów zaapelowano, by podczas wieców zamknęli okiennice. W centrum Aten planowane są dwa marsze - pierwsze duże demonstracje od ogłoszenia w niedzielę programu oszczędnościowego. Porządku pilnować będzie w stolicy Grecji ponad 1,5 tys. policjantów. Związki zawodowe przyznają, że pozbawiony funduszy rząd był zmuszony ograniczyć wydatki, by dostać 110 mld euro pożyczki od krajów strefy euro i od MFW, jednak ich zdaniem przez oszczędności najbardziej ucierpią najmniej zarabiający Grecy. - Są inne rzeczy, które rząd może zrobić zanim odbierze pieniądze emerytowi dostającemu 500 euro miesięcznie - uważa lider zrzeszającego pracowników budżetówki związku Adedy, Spyros Papaspyros. Niemal wszystkie protesty zorganizowane w tym roku w Grecji kończyły się starciami z policją. Dwa miesiące temu demonstranci przepędzili nawet żołnierzy pełniących wartę przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Niezadowolenie Greków rośnie, ponieważ pracowników budżetówki i emerytów czekają cięcia zarobków i świadczeń. Wzrośnie też podatek VAT. - Ludzie są na prawdę wściekli, wiele osób poza Atenami nie zdaje sobie sprawy co się stało (...) Kiedy dostaną następną wypłatę przyjadą do Aten z dziećmi i wnukami by protestować - przekonuje 78-letni emerytowany urzędnik i dodaje: "Przez to co się dzieje nie kupuję nowych ubrań, będę zanosił moje spodnie do krawca, żeby je załatał, (...) będę je nosił na lewą stronę, jeśli będę musiał".