- Mamy przed sobą dwa trudne lata. 2010 rok będzie w szczególności znaczący w gospodarce - powiedział premier. W połowie swej kadencji konserwatysta Karamanlis liczy, że Grecy dadzą mu nowy mandat, aby jego ugrupowanie mogło podjąć niezbędne działania w walce z negatywnymi skutkami kryzysu gospodarczego. Do wcześniejszych wyborów zmusiła go lewicowa opozycja w sytuacji, gdy jego Nowa Demokracja przegrywa w sondażach z PASOK. "Przegrałem, ale znów na mnie głosujcie" - pisze ironicznie na czołówce lewicowy dziennik "Ta Nea", nawiązując do wypowiedzi Karamanlisa. Socjaliści (PASOK) zdobyli w sondażach w miniony weekend przewagę sześciu punktów procentowych nad konserwatywną Nową Demokracją. Na taką sytuację złożyły się nie tylko sytuacja gospodarcza kraju, grudniowe zamieszki, lecz także liczne ostatnio pożary. Jednak analitycy uważają, że o ile konserwatyści nie przeprowadzą wyborów jak najszybciej, ich porażka może być druzgocąca, jeśli kraj pogrąży się w recesji. "Aby wyjść z kryzysu, trzeba rozjaśnić krajobraz polityczny i podjąć serię koniecznych działań. Rok 2010 będzie rokiem trudnym i rozstrzygającym. Trzeba, aby Grecy wybrali rząd, który będzie zdolny wyprowadzić kraj z tego kryzysu" - powiedział Karamanlis w środę w telewizyjnym orędziu do narodu. Grecja, której PKB rósł w ostatnich latach o ok. 4,4 procent, spodziewa się w 2009 roku wzrostu jedynie o 1,1 procent. Jednak Komisja Europejska uważa, że będzie on ujemny i prognozuje minus 0,9 procent.