Scenka rozgrywa się w holu kliniki pediatrycznej Agia Sofia w Atenach. Młoda wolontariuszka bierze za rękę małego chłopca i idzie z nim na spacer. Maluch ma może pięć lat i jest niepełnosprawny. Dziewczyna próbuje go rozweselić, bawią się w budce telefonicznej. Udaje się jej wyczarować na twarzy chłopca lekki uśmiech. Maluch należy do grupy około 30 dzieci, które obecnie znajdują się w tej klinice, pomimo że nic im nie dolega. Żyją tam jak pacjenci, mieszkają w salach szpitalnych, tyle że nie poddawane są żadnemu leczeniu. Niektóre z nich rodzice po prostu porzucili, albo trzeba było je odseparować od rodzin. Dzieci były zaniedbywane albo nawet molestowane. Stała opieka Dla władz to jedyne wyjście. Grecka prokuratura zawsze wykorzystywały szpitale, aby radzić sobie w takich problematycznych przypadkach. Dzieje się tak co najmniej od 25 lat - wyjaśnia Sofia Konstantelia, kierująca centrum socjalnym prefektury Attika. Pomimo że personel szpitalny troszczy się o dzieci, a wolontariusze starają się je trochę zabawić, eksperci są zgodni co do tego, że szpital nie jest właściwym miejscem opieki, a już na pewno nie na dłuższy okres czasu. Xeni Dimitriou, prokurator generalna Najwyższego Trybunału Grecji na pytanie, jak powszechna jest ta praktyka, zaznacza, że zajęła się teraz tym problemem. - Za moich czasów jako prokuratora była to jedyna możliwość ulokowania gdzieś dziecka. Często dzieci musiały tak czy inaczej iść do szpitala na badania. Potem po prostu zostawały tam na dłuższy czas i tak dzieje się nawet teraz, tyle że w mniejszym już wymiarze - wyjaśnia. Szpitalne dzieci Ponad 200 dziewczynek i chłopców w przeszłości co roku było lokowanych w ten sposób w szpitalach, które stały się istnymi "przechowalniami" dla dzieci. Na początku kryzysu finansowego w Grecji ich liczba była jeszcze wyższa, zaznacza Xenia Apostola ze służby socjalnej kliniki Agia Sofia. Według informacji związków zawodowych personelu publicznych szpitali, w stolicy Grecji i jej okolicach jest 70 takich dzieci. Pobyt niektórych trwa nawet ponad pół roku, do czasu, aż urzędy nie znajdą dla nich miejsca w sierocińcu. Deutsche Welle wiadomo o przypadku, kiedy dziecko, które urodziło się upośledzone, do trzeciego roku życia przebywało w klinice Agia Sofia, nie opuszczając jej murów ani na dzień. W innym przypadku dziecko mieszkało w szpitalu przez siedem lat, zanim udało się je przenieść do placówki, która spełniała wymogi dyktowane jego niepełnosprawnością. Giorgos Nikolaidis jest psychiatrą i przewodniczącym Komitetu Lanzarote Rady Europy. Zadaniem tej instytucji jest zapewnienie dzieciom w obszarze europejskim ochrony przed nadużyciami. Nikolaidis twierdzi że "przechowywanie" dzieci w klinikach świadczy o braku innych, adekwatnych systemów ochrony dzieci, jak np. placówek interwencyjnych. Sierocińce powstają powoli Od kilku miesięcy zwraca się uwagę na jeden szczególny problem, który starano się prowizorycznie rozwiązać. Do centrum opieki społecznej Attika przyjęto siedmioro dzieci w wieku poniżej 4. roku życia. Ministerstwo zdrowia w Atenach przyrzekło zbudować nowe domy dziecka, w których można by umieścić wszystkie szpitalne sieroty. Domy mają być oddane do użytku do końca lipca. Wielu ekspertów jest jednak niezadowolonych z tego rozwiązania. Wskazują oni na fakt, że Grecja jest jednym z ostatnich krajów w Europie, w których opieka nad dziećmi bez rodzin ma miejsce wyłącznie w domach dziecka. Placówki te prowadzone są przez państwo albo przez grecki Kościół prawosławny czy różne organizacje pozarządowe. Centralny rejestr - Tych instytucji jest za dużo - uważa Sofia Konstantelia z centrum socjalnego Attika. Jej zdaniem sierocińce nie są właściwą formą opieki dla dzieci. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że w Grecji nie ma ujednoliconego systemu ochrony nieletnich. Setki różnych organizacji i placówek zajmuje się tym tematem, bez wyraźnie określonych kompetencji. Komunikacja między nimi jest trudna. Nieformalne organizacje albo zorientowani w temacie eksperci interweniują, ratując co się da. Jednak cięcia budżetowe i personalne podczas kryzysu gospodarczego w Grecji przyczyniły się do tego, że cała sytuacja tylko się jeszcze pogorszyła. Wszystkie rządy w Atenach zajmowały się tym tematem, lecz żadnemu nie udało się przeprowadzić rzeczywistych reform. Teraz jednak coś ruszyło się w tej sprawie. Powstaje centralny rejestr, gdzie wszystkie instytucje publiczne i prywatne będą musiały zgłaszać dzieci będące pod ich opieką. - Zaczęliśmy już wprowadzać nasze dane do systemu - wyjaśnia Konstantelia w rozmowie z Deutsche Welle. Poszukiwanie rodzin zastępczych Innym ważnym krokiem było uchwalenie nowej ustawy o systemie opieki. Wiceminister spraw socjalnych Theano Fotiou wyjaśnia, że do jej resortu wpłynęło już 130 zgłoszeń od przyszłych rodzin zastępczych, które również będą ujęte w tym rejestrze, a poza tym 600 zgłoszeń osób chętnych do adopcji. Sprawy posuwają się jednak bardzo powoli, nie ma bowiem żadnej gwarancji, że wszystkie instytucje będą chciały być ujęte w nowym rejestrze, pomimo że są do tego zobowiązane. Specjalne formy opieki nad dziećmi wymagają obszernych raportów i kontroli, nie mówiąc już o tym, że nie wystarcza na to wszystko środków. Nie wiadomo także, jak na realizację tych reform wpłyną wybory powszechne, rozpisane przez Alexisa Tsiprasa na 7 lipca br. - Moim zdaniem idealnym rozwiązaniem są rodziny zastępcze - podkreśla prokurator Dimitriou. Oczywiście także zastępczy rodzice popełniają błędy, jak wszyscy, ale jest to jednak rodzina, szczególny rodzaj opieki nad dziećmi - wyjaśnia. Jednak obawia się ona, że społeczeństwo jeszcze nie jest dość otwarte, by zaakceptować taką formę rodziny. Nie ma jak dotąd żadnej strategii komunikacji czy kampanii, która pomogła by przygotować opinię publiczną na taki nowy system opieki. Artykuł został przygotowany przez zespół dziennikarzy The Manifold z siedzibą w Atenach, Londynie i Nikoziii. W skład zespołu wchodzą: Mariniki Alevizopoulou, Yiannis Baboulias, Yannis-Orestis Papadimitriou, Achilleas Zavallis i Augustine Zenakos.