Grecja nie zorganizowała u siebie tzw. hot-spotów (miał czas do końca listopada), gdzie mają być pobierane odciski palców od przybywających na wyspy uciekinierów z Syrii. Władze Grecji nie chcą także unijnej kontroli na swoich granicach, widząc w takiej pomocy naruszenie własnej suwerenności. Nie poprosiły więc o wsparcie ze strony RABIT (Oddziałów szybkiej interwencji na granicy), mimo że zupełnie nie radzą sobie z napływem uchodźców i kontrolą własnych granic. Kodeks Schengen przewiduje możliwość przywrócenie kontroli wewnętrznych (wobec jakiegoś kraju), jeżeli ten systematycznie nie radzi sobie z kontrolą własnych granic, co stanowi zagrożenie dla innych. - Taka decyzja wobec Grecji byłaby politycznym gromem - przyznaje jeden z unijnych dyplomatów, z którym rozmawiała dziennikarka radia RMF FM. "Wyrzucenie Grecji z Schengen to presja na Ateny" Wyrzucenie Grecji z Schengen niektórzy unijni dyplomaci traktują jako presję na Ateny. I wymuszenie konkretnych działań, by powstrzymać falę uchodźców. Dla Greków takie wykluczenie (nawet czasowe) z Schengen byłoby poniżające. Stracą wtedy jeden z największych unijnych przywilejów i będą musieli pokazywać paszporty np. na lotnisku w Polsce, czy w innym kraju Unii. Kontrolowani byliby jednak także Polacy, czy obywatele innych krajów udający się na np. na wakacje do Grecji. A to odbiłoby się z pewnością na turystyce w tym kraju. Zawieszenie Grecji w Schengen może być już wstępnie dyskutowane w piątek na spotkaniu unijnych ministrów spraw wewnętrznych. Według rozmówców dziennikarki radia RMF FM decyzja może natomiast zapaść w połowie grudnia. Byłby to pierwszy taki przypadek w historii. (j.) Katarzyna Szymańska-Borginon