Tysiące Greków maszerowały w 44. rocznicę studenckiego powstania przeciwko juncie wojskowej, które w 1973 roku zakończyło się rozlewem krwi. W Atenach na ulice wyszło 10 tys. ludzi. Rząd przeznaczył wyjątkowe środki bezpieczeństwa, bo aż 5 tys. policjantów miało zapanować nad sytuacją. Marsz wymknął się jednak spod kontroli.W okolicach Politechniki Ateńskiej pewna grupa oderwała się od maszerujących. Zaatakowała policję - użyła koktajli Mołotowa i kamieni. Protestujący podpalali też przydrożne pojemniki na śmieci.Funkcjonariusze nie potrafili zapanować nad sytuacją. Musieli użyć gazu łzawiącego. Na razie nie wiadomo, czy ktoś został ranny. Do podobnych incydentów doszło w Salonikach - drugim co do wielkości mieście w Grecji. Protestujący spalili między innymi flagę amerykańską przed konsulatem USA. Coroczne marsze w greckich miastach są okazją do wyrażenia niezadowolenia z polityki rządzących. Od kryzysu w 2010 roku protesty się nasiliły. Część Greków oskarża o trudną sytuację gospodarczą Zachód i Stany Zjednoczone.