Jak podaje "USA Today", o podejrzeniu uprowadzenia niemowlęcia poinformowali policję pracownicy szpitala, do którego zgłosiła się para Romów, 19-latka i 21-latek, z dzieckiem. Gdy personel zauważył, że młodzi nie mają dokumentów niezbędnych do zarejestrowania niemowlęcia, nabrał wątpliwości, czy leczony chłopiec faktycznie jest synem pary. Sprawę zgłoszono na policję.Początkowo Romowie twierdzili, że chłopczyk jest ich dzieckiem, ale w końcu przyznali, że rzekomo dostali go od kobiety z Aten. Miała ona oddać niemowlę dobrowolnie, ponieważ twierdziła, że nie ma środków na jego utrzymanie. Ostatecznie policja aresztowała parę pod zarzutem uprowadzenia. Do aresztu trafiła też matka mężczyzny, którą funkcjonariusze oskarżają o współudział. Obecnie greckie służby bezpieczeństwa próbują ustalić, kim jest znaleziony chłopczyk. To już druga taka sprawa w Grecji. W zeszłym tygodniu dziewczynka, znana jako Maria, została odnaleziona w romskim obozie niedaleko miasta Farsala. Podejrzenia policji wzbudziła blada skóra oraz jasne oczy i włosy kilkulatki, a także brak fizycznego podobieństwa z parą podającą się za jej rodziców. Badania DNA wykazały, że nie jest ona córką opiekującego się nią małżeństwa. Para nie była w stanie spójnie wyjaśnić pochodzenia dziewczynki i stale zmieniała zeznania. Oboje w kilku regionalnych urzędach zarejestrowali różną liczbę dzieci. Ich deklaracje są mało wiarygodne, bo np. z tych złożonych przez kobietę wynika, że w ciągu 10 miesięcy urodziła sześcioro dzieci. Początkowo sądzono, że Maria ma około czterech lat, jednak po kontroli dentystycznej okazało się, że może mieć pięć lub sześć lat. Romska para, z którą mieszkała, trafiła do aresztu pod zarzutem uprowadzenia dziewczynki. 39-letni mężczyzna i jego 40-letnia żona zaprzeczają zarzutom i twierdzą, że dziecko zostało im dobrowolnie przekazane przez matkę biologiczną pochodzącą z Bułgarii, która nie mogła się nią opiekować.