Głosowanie może doprowadzić do upadku rządu Papandreu, który ma zaledwie dwa głosy przewagi w 300-mandatowym parlamencie, ponieważ ośmiu członków socjalistycznej partii rządzącej odeszło lub zostało z niej wykluczonych od czasu objęcia władzy dwa lata temu przez PASOK. Debata ma trwać trzy dni, głosowanie zaplanowano na piątek. Kilku z prominentnych członków PASOK, zagniewanych narzucaniem środków oszczędnościowych przez własny rząd w czasie kryzysu gospodarczego w kraju, wzywa również do przedterminowych wyborów. Papandreu w środę pojechał do Cannes, aby wytłumaczyć się przed unijnymi przywódcami, rozgniewanymi niespodziewanym pomysłem z referendum na temat programu pomocy, nad którym pracowali kilka miesięcy. W przeddzień szczytu G20 w Cannes w środę wieczorem odbywa się tam miniszczyt w sprawie kryzysu zadłużenia w Grecji, z udziałem przywódców Francji, Niemiec, liderów UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W poniedziałek premier Papandreu nieoczekiwanie zapowiedział przeprowadzenie referendum w sprawie drugiego pakietu ratunkowego dla kraju. Zapowiedź ta spotkała się z wrogością światowych rynków i europejskich przywódców, a w samej Grecji podgrzała polityczne podziały i opozycyjne partie ponowiły żądanie przeprowadzenia wyborów powszechnych. Grecki minister sprawiedliwości Haris Kastanidis powiedział w telewizji, że referendum mogłoby zostać przeprowadzone najwcześniej w grudniu. W parlamencie socjalistyczni ministrowie bronili tego posunięcia na początku środowego posiedzenia. "Partie opozycyjne atakują politykę i twierdzą, że wypowiadają się w imieniu ludu. Zapytajmy zatem lud, czego chce - powiedział minister ds. reformy administracyjnej Dimitris Repas. - Nie ma naprawdę bardziej demokratycznej procedury od referendum".